„Co innego jest już wyznacznikiem sukcesu”, Tygodnik Do Rzeczy

11/2013                                                                                                             

Pierwsze zdjęcie wykonane przez Joannę Lemańską zobaczyłem na kanadyjskiej stronie Huffington Post. To nie jest strona gazety przeniesionej do sieci, ale stworzona od podstaw, z pasją, platforma nowych mediów (ku przerażeniu mediów starych).

Lemańska wykonała serię zdjęć smartfonem stworzonym przez Steve’a Jobsa. Aparatem, dzięki któremu każdy, komu tylko „czucie i oko” pozwala, może stać się w pełni zawodowym fotografem (ku przerażeniu fotografów).

Jej obrazów, które tak mnie zafascynowały (Paryż i miejsca które dobrze znam, ale na które nigdy nie patrzyłem z proponowanych perspektyw), nie pokazały tradycyjne media: „Teleexpress”, „Rzeczpospolita” czy „National Geographic”. Czy Lemańska na tym traci? Nie, wręcz przeciwnie: szybciej rozwija się, wokół jej prac tworzy się grupa autentycznych, zaangażowanych fanów, przyjaciół. To oni nagradzają ją swoją uwagą.

Gdy piszę te słowa, jedynie w serwisie Instagram prace Joanny Lemańskiej śledzi ponad 25 tys. osób. I co ważniejsze: rekomenduje je dalej. Z trudem szukać podobnego zaangażowania na rzecz tradycyjnych nadawców treści.

Spoglądam na zdjęcia ogrodów w Kioto, które dziś w środku nocy opublikowała w Instagramie. Dzięki Twitterowi wiedziałem, że kieruje się do Japonii. Nie wiem, po co tam leci, nie wiem nic o niej. Rzecz jasna, przeczesując sieć dowiedziałbym się, jaką szkołę ukończyła, jakie książki zamawia, czy lubi szpinak, jak ma na imię jej chłopak czy mąż. Przy dodatkowym wysiłku dowiedziałbym się, z kim ostatnio rozmawiała, jaki limit kredytowy przyznał jej bank, którym samolotem i na którym miejscu (to już dzięki społecznościowemu portalowi Air France) będzie leciała. Ale nie chcę. Niech mówi wyłącznie poprzez swe zdjęcia.

Więcej Joanna Lemańska osiąga budując swój kanał komunikacyjny, tworząc kilkudziesięcznotysięczną (za chwilę kilkusettysięczną?) grupę zaangażowanych amatorów swych prac, niż sprzedając je w galeriach. Choć i na to przyjdzie zapewne czas.

Jeden z projektów świata nowych mediów, który ostatnio współtworzę, to miejsca referencyjne opowiadające w sieci, na smartfonach dobre historie i wykorzystujące – to już efekt pracy mojego zespołu – zasadę „3R”: referencyjność, reputację, relację. Miejsca dla osób, które odnoszą sukces budując własną społeczność nagradzającą uwagą, wspierającą, zaangażowaną. W natłoku zdjęć, ludzi, tekstów, doznań, kakofonii opinii i projektów, w świecie nowych mediów co innego stało się dziś bowiem wyznacznikiem sukcesu.

Wygląda na to, że Joanna Lemańska już to wie.

Eryk Mistewicz

UPDATE PO OPUBLIKOWANIU TEKSTU, NA TWITTERZE:

ZDJĘCIA JOANNY LEMAŃSKIEJ: