„Kolumbowie bezwartościowej epoki 2.0”, Tygodnik Do Rzeczy

26/2013 

„Nie, nie nie! Nie kształćmy informatycznych młotków, lecz ludzi mających mózgi interdyscyplinarne, twórcze, nieschematyczne! Informatyczny młotek nie oglądał „Czasu Apokalipsy”, nie rozumie mitów, nie rozumie potrzeb człowieka. Dlatego jego aplikacja, projekt który wyprodukuje nadaje się tylko do śmieci!” – napisałem po wpisie Katarzyny Hall, byłej minister edukacji narodowej, która zafascynowana jest inicjatywą Ministerstwa Administracji i Cyfryzacji, produkcji jeszcze większej liczby informatyków w naszym kraju.

Nie tędy droga. Nie w kształtowaniu wąskich specjalności.

Gdy projekty im nie wychodzą, są przekonani, że to dlatego, że źle opracowali parametry serwerów, umieścili projekt na złej platformie, przyjęli złą technologię, albo za mało przeznaczyli pamięci operacyjnej. Nie rozumieją, że błąd jest gdzie indziej. Nie rozumieją, że przegrywają, bo nie mają tożsamości, historii, nie wyrastają ze świata wartości.

Nie oglądali „Czasu Apokalipsy”. Homer to dla nich nazwa edytora stron w sieci. Ich historia, historia ich życia, ich przeszłość zaczyna się wraz z Internetem. Są bez historii, bez tożsamości. Przekonanie o wszechwładzy techniki, technologii nie da im sukcesu. 

Myślimy słowami, doświadczeniem, szkołą, zakorzenieniem, opowieściami rodziców. Pamięcią Powstania 1944, Gomułką, stanem wojennym, pierwszymi „szczękami” na polskich ulicach. A to nie są ich doświadczenia. To nie jest ich historia. Oni – mają wujka Google. Dostali alfabet, ale nie wiedzą do czego może służyć. Rewelacyjne narzędzia, których jest tak dużo, że nie wiedzą, do czego mogliby ich użyć. Niczego nie przeżyli, mają tylko informację; informację, której nie są w stanie użyć. Informację, która nie jest wiedzą.

Przegrywają, bo nie wiedzą, jak ludzie myślą. Nie wiedzą dlaczego ludzie myślą tak, jak myślą. Nie rozumieją, że społeczności, narody potrzebują mitów, że na podstawie mitów, wspólnej historii, tradycji, tworzą nici porozumienia, komunikacji, że bez tego nic nie wychodzi.

David Bauer przekonywał niedawno w „Nowych Mediach”, że dziennikarz, jeśli chce przetrwać w zawodzie, powinien nauczyć się kodowania. Powinien znać prosty kod HTML, powinien móc potrafić redagować swą przestrzeń w sieci, choćby na CMS-ie. Zgadzam się. Nie chodzi przy tym o budowanie stron, do tego są graficy komputerowi, ale o wykorzystanie tego, co daje sieć w swej prostocie i intuicyjności. Wiedza informatyczna przydaje się dziś w każdym zawodzie.

Jednak to nie wykształcenie milionów „informatycznych młotków” stanowić będzie o przyszłości Polski, lecz edukacja nastawiona na myślenie, łączenie, dyfuzję idei, różnorodności doświadczeń i wiedzy zdobywanej przez lata.

Eryk Mistewicz