Forbes
8 listopada 2013 r.
Wejście Twittera na giełdę dla wielu było zdziwieniem: niesłychanie udany debiut, z wyceną przekraczającą 73 proc. ceny nominalnej i dużym wolumenem obrotu. Twitter wart jest dziś więcej, niż platforma cyfrowa BSkyB z 11 mln lojalnych klientów, więcej niż Mark&Spencer i Sainsburys razem wzięte. A w świecie nowych mediów – więcej niż Linkedin, profesjonalny, mający więcej użytkowników niż Twitter serwis, do tego już rentowny
W ten sposób – w sposób nagły dla tej społeczności – szefostwo Facebooka pokazało uczestnikom serwisu, kto jest tu panem. Efekt – to m.in. stabilizacja liczby użytkowników (opuszczenie Facebooka, likwidacja konta jest procesem skomplikowanym), ale też najnowsze dane PEW, wedle których to Twitter, a nie Facebook jest najszybciej rosnącym, najchętniej wybieranym serwisem nowych mediów w USA. O kłopotach z lojalnością uczestników serwisu Facebook i rosnącej niechęci do tego serwisu pisałem wcześniej na łamach Forbesa.
Szefostwo Twittera wyciągnęło wnioski. Monetyzacja serwisu nie będzie przebiegała tak agresywnie, nie grozi nam szybkie pojawienie się na Twitterze zbędnych funkcji, eksperymenty z reklamą nie będą zaburzać naturalnego ekosystemu serwisu.
W kontekście wcześniejszych debiutów giełdowych warto było zadać pytanie „Czy giełda zabija nowe media”, czy wejście serwisu na parkiet oznacza automatyczną presję na monetyzację, wyciśnięcie z niego wszystkich wartości, zrażenie uczestników społeczności, i porzucanie przez nich serwisu. Debiut Twittera daje odpowiedź optymistyczną: giełda nie musi zabijać serwisu społecznościowego, lecz może go wzmacniać. Grupowanie informacji, łączenie wątków, promowanie najlepszych wpisów i tematów zgodnych z zainteresowaniami danego użytkownika to najbardziej prawdopodobne kierunki rozwoju serwisu w najbliższym czasie.
Twitter to dziś główne, referencyjne narzędzie w świecie szybkiej, przesyconej konkretem informacji. Stąd obecność na nim wszystkich liderów opinii: polityków, dziennikarzy, naukowców, ludzi kultury. Łatwo stracić ich atencję, łatwo stracić ich zainteresowanie. To oni – liderzy opinii, którzy chcą dzielić się na tym serwisie tym, co najważniejsze, a co stąd dopiero trafia do serwisów informacyjnych – są największą wartością Twittera. Nie zrozumiał tego na czas swego debiutu giełdowego Facebook, zrozumiał Twitter – i za to został nagrodzony.
Eryk Mistewicz