„Szwedzi uczą nas, jak być Polakami”, Polska

12 czerwca 2008 r.

 

Powinniśmy, tak jak szwedzcy muzycy, opowiadać światu fantastyczne historie o naszych narodowych bohaterach. 

Tylu przyjaciół mówiło mi o tym, że wreszcie poprosiłem wyszukiwarkę internetową YouTube o utwór „Sabaton 40”. Co ciekawe, nie znalazłem tej nazwy w oficjalnym obiegu, w stacjach telewizyjnych, na listach przebojów. Tylko internet – jak zwykle – kipi. Od komentarzy, przesyłanych linków. Udowadniając, że tam z wolna przenosi się ta część komunikacji, która mówi o emocjach, którymi żyją ludzie. 

Bo oto Szwedzi dotknęli za nas czegoś ważnego: wyśpiewali, wykrzyczeli, przypomnieli polskie Termopile, trzy dni walk nad Wizną, gdzie 720 „naszych” odpierało atak 42 tys. żołnierzy XIX Korpusu Heinza Guderiana, 350 czołgów, 657 dział, sił Luftwafe. Na jednego zabitego Polaka przypadło 40 zabitych Niemców. Niewielu z „naszych” udało się schwytać. „Śmierć i chwała? Zawsze pamiętaj o poległych żołnierzach? o zapomnianych w historii?”. 

Kilkadziesiąt tysięcy odsłon klipu „Sabaton” dziennie, to już jest coś. Nawet, jeśli nie zauważają tego media. I komentarze z całego świata, także po polsku. Z jednym przesłaniem: „DUMA ROZPIERA”. 

Szwedzi uczą nas dziś, jak być Polakiem. Jak generować narracje ważne dla świata. Jak propagować Polskę – ważny kraj, z wspaniałą historią, walecznymi obrońcami, ale także genialnymi deszyfrantami Enigmy, pozytywistami, wyszukującymi nowe gwiazdy we wszechświecie, i romantykami, bez których Europa wciąż tkwiłaby w zdziwieniu wobec wszechpotęgi komunizmu. Z szalonym Robertem Kubicą, który po wyjściu ze śmiertelnego zwarcia w Kanadzie wyjął z kasku zdjęcie Jana Pawła II – i wygrał rok później na tym samym torze. 

Bo to nie oscypek, Pałac Kultury, muzyka Chopina i tanie piwo zaświadczają o naszej pozycji w świadomości świata. Nie symbole, nie marki, nie traćmy już na nie czasu. Budujmy narracje, story, opowiadajmy światu fantastyczne polskie historie. Jak ta o Kubicy, jak ta o Kuklińskim, jak ta o polskich Termopilach. 

Coś fantastycznego jest w Polakach, jeśli z takimi emocjami wykrzykuje nam dziś o tym szwedzki zespół w klipie na YouTube. Coś, czego jeszcze zbyt często się wstydzimy. 

Przecież gdyby ktoś w polskim mieście przygotował wystawę, jakich wiele oglądałem we Francji, zostałby uznany za ksenofoba, szowinistę, paranopatriotę. Z ekspozycji, których mnóstwo dziś w tym kraju, wynika, że wszystko, co wydarzyło się ważnego w dziejach świata, jest zasługą Francuzów. Są dumni ze swej historii, swej kuchni, swych kobiet, swojej Bastylii, swoich Airbusów i TGV, swojego Zinadine i swej muzyki. A nawet – mimo że są wewnętrznie podzieleni – to dumni są wobec innych nacji ze swego prezydenta. I długo wykłócać się będą z pasją o jego żonę, czekając 17 lipca, dnia premiery jej nowej płyty. 

A Rosjanie? Jak budują dziś dumę narodu, tożsamość takimi narracjami jak filmowa superprodukcja „1612”? 

A Amerykanie? Czy widział ktoś naród, przekonany o swej wartości bardziej niż oni? O wartości, która jest spoiwem, źródłem siły, wciąż przypominanym przez kolejne produkcje studiów filmowych. 

Ilekroć jadę pociągiem z małego austriackiego Bludenz na lotnisko w Zurychu, tylekroć mijam setki, tysiące domków Szwajcarów, przed którymi – na maszcie, żerdzi, jakkolwiek – powiewa szwajcarska flaga. Nie, nie jest to dzień święta narodowego, lecz sympatyczna prosta w przekazie komunikacja: tu mieszka Szwajcar. 

Jeszcze niedawno nie można było wywieszać polskich flag poza dniami świąt narodowych. Wyśmiewanie polskości i patriotyzmu świadczyło o nowoczesnym kosmopolityzmie, „europejskości ponad granicami”. 

Dziś kolejne polskie partie odkrywają uroki patriotyzmu – a to Tusk buduje „boiska dla każdego Polaka, bo każdy Polak uczy swoje dzieci grać w piłkę” (i wszystko wskazuje na to, że rzeczywiście ponad 300 świetnie urządzonych boisk powstanie do końca roku, co będzie można zaliczyć do listy cudów tego rządu), a to Ujazdowski spiera się o politykę historyczną, a to Kaczyński budzi się, bo ktoś mu zabiera przynależne jego partii symbole. I bardzo dobrze! Partie rywalizować zaczynają w rozdawnictwie narodowych flag – patriotyzmie ludycznym – wczuwając się w potrzeby ludzi głodnych dumy i tożsamości.

Eryk Mistewicz