47/2012
Zmieniłem podpis pod wysyłanymi e-mailami. Bądźmy uważniejsi albo ostrzegajmy przed potencjalną nieuwagą bliźnich.
Zainspirował mnie prof. Michał Kleiber, prezes Polskiej Akademii Nauk, genialny naukowiec i polityk, który pisze do redagowanego przeze mnie kwartalnika „Nowe Media” i doskonale rozumie sposób funkcjonowania człowieka w świecie natłoku wiadomości. W odpowiedzi na e-mail przysłał ledwie po minutce krótką, zwięzłą odpowiedź. Dodając w podpisie dwa zdania, które mnie zachwyciły.
Brzmiały one: „Wiadomość wysłano z… [tu nazwa sprzętu]. Proszę wybaczyć lakoniczność„.
W punkt. Dokładnie w punkt, Profesorze!
Nie mamy czasu już na nic. Rzecznik rządu nie ma już czasu na konferencje, urządza je więc w środku nocy na Twitterze. Szef dyplomacji nie przygotowuje już briefingów: krótko, treściwie, esencjonalnie przekazuje swe wiadomości w sieci.
Coraz szybciej biegniemy, chcąc przy tym zachować kontrolę nad swoim przekazem.
W jednym tylko tygodniu nowy ambasador USA w Polsce nie udziela wywiadu telewizyjnego, lecz nagrywa wideo i publikuje je na portalu YouTube. To samo robi znany dziennikarz, który chce opowiedzieć swoją historię. Tak, aby nikt mu nie przerywał. Tak, aby utrzymać własną narrację, kontrolę przekazu.
W biegu łatwiej jednak popełnić błędy. Bez szans na celebrowanie relacji, wchodzenie w głąb myśli i odczuć. Starając się raczej dążyć do perfekcji, niż ją osiągając.
Radosław Sikorski z 80 tys. śledzącymi jego wpisy na Twitterze, zainteresowanymi jego słowami, już dziś jest największą gazetą w Polsce. Porównując wielkość sprzedaży tradycyjnych gazet, Sikorski wygrywa. I całkiem sprawnie ten fakt wykorzystuje. To on narzuca narracje dnia.
Tworzy też jednak własny kościół, gromadzi wyznawców. A w kościele wypadałoby szanować ludzi. Jak jednak to zrobić przy wkrótce 100 tys. i więcej osób, z których wielu dopytuje, komentuje, czasami atakuje?
Można – i niestety trzeba – blokować! Tylko w ten sposób możemy pozbyć się namolnych relacji, internetowych trolli, ludzi bez kultury i wyczucia, przekonanych, że mogą nas „tykać” i obrażać. Uwolnić się od nich i biec dalej.
A biec musimy wciąż i wciąż coraz szybciej. To – jak przekonuje filozof Louis Althusser – konieczność odpowiadania na ciągłą zmianę.
Nie ma już chwili na łapanie myśli, kompletowanie wiedzy, mozolne, długotrwałe poszukiwanie rozwiązań. Nie ma miejsca na rozsmakowanie się w dobrych powieściach, powolnych rozmowach z przyjaciółmi.
Projekty przedstawiamy niczym poezję w sieci – niedoskonałą, cyzelowaną już po zaprezentowaniu czytelnikom poprawianą w komentarzach, wciąż niedokończoną.
A jak czytamy? Kilka pierwszych słów, lead i pędzimy dalej.
Zatrzymanie się, refleksja możliwe są wyłącznie po wyjściu z sieci, po odłączeniu się. Po głębokim oddechu, przepłynięciu kilku basenów, przebieżce po lesie.
Skupienie staje się większą wartością niż stały dostęp do informacji.
W ustawieniach smartfonu umieściłem więc ostrzeżenie. Dołączane automatycznie, gdy odpowiadam w ciągu dnia: „Wiadomość wysłano z urządzenia mobilnego. Proszę wybaczyć lakoniczność”.
W skrócie: wysłane w biegu.
Eryk Mistewicz