„O niszach”
Wszystko Co Najważniejsze

Grudzień 2013 r.

Nie bójmy się nisz. Twórzmy sensowne, mocne, głębokie – i własne.

Nisze to chronienie się przed podmuchami rzeczywistości, która gna, pędzi, zwielokrotnia odgłosy na wuwuzelach i wielkich bębnach. Aby głośniej, dosadniej, bardziej po oczach. Wrzask, bo już nawet nie krzyk, o tym, co koniecznie musicie wiedzieć. O absolutnych peryferiach tego, co ważne. O tym, że to peryferia, błahostki, przekonujemy się następnego dnia, gdy to o czym krzyczano i wrzeszczano wczoraj, dziś już nie ma znaczenia, jakiegokolwiek sensu.

Nisze to powolne rozpakowywanie, cieszenie się, radość. Radość z odkrywania, dowiadywania się, powolnego smakowania. Tak, także smakowania informacji, opinii, myśli przekazywanych przez człowieka innym ludziom. Rozmowa między ludźmi. Do tego trzeba czasu, skupienia, chęci wejścia w przekazywaną informację czy opinię głęboko, jeszcze głębiej. Trudne. Ale – wierzę – tylko to ma sens.

Nisza brzmi często jak zarzut. Niszowy rynek brzmi jak rynek bez przyszłości. Modelowanie zegarka, naszyjnika, wiecznego pióra, które będzie sprzedane w kilku, kilkunastu, kilkudziesięciu egzemplarzach, jaki ma sens? Przecież stosunek nakładu do zysku, ekonomia skali, masowość stanowiąca dowód sukcesu produktu czy projektu, o tym uczą już na pierwszym roku studiów. I zwrot zainwestowanego kapitału w masowe, najtańsze produkty (czy to fizyczne czy intelektualne) nagłośnione mocnymi uderzeniami bębnów, wykrzyczane na billboardach, prymitywne w przekazie, co stanowić będzie gwarancję masowości.

Nisza to ekskluzywny projekt, aplikacja, produkcja, książka, informacja. To wiadomość, opinia podana w uważny sposób. Przygotowana z najwyższą pieczołowitością. Informacja prawdziwa. Opinia przemyślana. Trendy wskazane z uwagą. Słowa, które są ważne dla Autora, nie zaś pisane na metry, przeliczane na słowa, aby więcej, aby dobrze googlowały się w sieci (równie dobrze takie teksty mogłyby przecież powstawać wymieszane w wielkich mieszarkach słów). Słowa, które docierają do Czytelnika (i czasami rezonują w nim, ba, zmieniają Go). To odpowiedzialność. Odpowiedzialność sygnowana własnym nazwiskiem. To powrót do zapomnianych wartości, zasad, prawideł w świecie, który fascynuje się tym, jak sprawnie można oszukać naszą uwagę mieszając reklamę z informacją i opinią.

Nisza to jakość, której coraz mniej, gdy szybciej, gdy więcej, gdy już, natychmiast trzeba zmonetyzować. Na Place Vendôme, na placu zamykającym najdroższe butiki jubilerów, w witrynach lśnią się dziś już maszynowe, wycięte matrycami z płacht złota wyroby. Oto nisza, która nie wytrzymała presji ekonomii, świata, oczekiwań, by więcej, szybciej, na już, na wczoraj; która nie wytrzymała presji udziałowców wywieranej na zarządy, zarządy na twórców, twórców na odbiorców, klientów, którym mówi się dziś także i tu: innej biżuterii już u nas nie kupicie, innych produktów nie będzie, podporządkowujemy nasze linie produktowe potrzebom naszych najważniejszych klientów z Arabii Saudyjskiej, Kataru, Omanu, Rosji, Kazachstanu. Tam są pieniądze i to one narzucają wygląd rynku, a co za tym idzie nową estetykę Europy. Poza Placem Vendôme są niszowe butiki, w których możecie oczywiście szukać biżuterii, o ile one przetrwają, to przecież… nisza.

Nisza brzmi dziś coraz bardziej dumnie. Hardo. Odważnie. Jak powiedzenie sobie i innym: idziemy inną drogą, spróbujmy inaczej. Wróćmy do tego, co najważniejsze. Na naszych zasadach. Jak skupienie się na kwestiach istotnych. Powiedzenie o tym innym, pokazanie, może też im to się spodoba. Jak nieuleganie presji świata. Niewiara w to, że wszystkim wystarczy czarny Ford, czerwono-biała puszka Coca-Coli, mecz biało-czerwonych w telewizorze i wysypujące się zewsząd nieistotne już za kilka chwil świecidełka, błahostki, informacje i opinie, obrazy, dźwięki, słowa, newsy, alerty, które nie przeżyją nawet dwóch-trzech godzin. Informacje i opinie od niezbyt istotnych nadawców trafiające do masowego, niezbyt interesującego odbiorcy – pustka budująca pustkę, a masowość, szybkość, pośpiech niszczące jakość, wartość, sens.

Nie bójmy się nisz. Twórzmy sensowne, mocne, głębokie – i własne.

Eryk Mistewicz