TOTAL RECALL
Nowe Media

A gdybyśmy tak całe swoje życie zdigitalizowali, zamienili na zero-jedynkowy ciąg i przenieśli gdzieś na serwery, w chmurę? Gdybyśmy zeskanowali dyplomy ukończenia szkół, badania lekarskie – od pierwszego wydruku bicia serca, od pierwszego USG, wszystkie zdjęcia, instrukcje obsługi sprzętu elektronicznego i absolutnie wszystkie papiery, które mamy w domu… Laurki od naszych dzieci… Projekty i wykorzystane odcinki biletów lotniczych… Rachunki za prąd i telefon… Listy przewiązane czułymi kokardkami… Książki, kalendarze, wizytówki…

Gdybyśmy wszystko to przenieśli do PDF-ów, plików – i złożyli na serwerach w MyLifeBits, w MyLifeDisk… Zapis dotychczasowego życia, wszystkich jego zwrotów i wydarzeń, nie tylko tych najważniejszych, lecz absolutnie wszystkich, także zdarzeń zwyczajnych?

Każda minuta naszego życia to dziś bity, kolejne dane mimowolnie wprowadzane na serwery świata. To nasze kroki wraz z geolokalizacją i spalanymi kaloriami wyliczane przez systemy łączące buty Nike z iPodem, to przejażdżki rowerem i przebieżki dokumentowane w Endomondo, to dane o tętnie i temperaturze ciała przekazywana przez BodyBugg i lokalizacja GPS każdego „cyfrowego ruchu” – z dokładnością do kilkudziesięciu centymetrów, to rejestrowane i przesyłane dalej „jednym klikiem” obrazy, słowa rejestrowane i z łatwością zamieniane na tekst; miejsca, w których przestajemy czytać e-booka raportowane natychmiast do aplikacji Social Reading; wpisy na kolejnych portalach społecznościowych.

Możemy przetwarzać, skanować, zapisywać – tylko: po co? Odpowiedź najprostsza: choćby po to, aby szybko odnaleźć wyniki badań lekarskich – w kilka chwil na ekranie naszego smartfona łączącego się z naszym zbiorem danych. W jednej chwili ustalić potrzebne nam daty, godziny, numery i dane. Szybko i sprawnie podczas rutynowego przesłuchania na lotnisku Ben Guriona odpowiedzieć, w jakich krajach byliśmy w ciągu ostatnich 30 lat, w jakich miesiącach, dniach, godzinach oraz z kim się spotykaliśmy i z kim wówczas utrzymywaliśmy bliższe relacje. Kto pakował nasze walizki i czyje walizkimy pakowaliśmy.

Jeśli już powoli zapominamy, jeśli mamy trudności z przypomnieniem sobie choćby następstwa zdarzeń nie mówiąc o liczbach, cyfrach, datach, imionach – mimo stałej pracy nad pamięcią z Brain Fitness Programem, z Luminosity.com, z Happy-Neuron.com i z wielu wielu innymi aplikacjami, programami wspomagającymi pracę mózgu, mimo zdrowego stylu życia i zrównoważonej diety etc. etc. – może warto zastanowić się, czy nie czas na gwarancję absolutną, swoisty „back’up”?

Może warto pokusić się na „Total Recall” po to, aby móc zaprezentować – w przyspieszonym trybie, we własnej opowieści, w cyfrowej wizytówce – pokaz najważniejszych chwil z naszego życia.

Może warto pokusić się na „Total Recall”, aby bez najmniejszego problemu wrócić do każdego momentu życia. Aby na swój sposób przeżyć go jeszcze raz. W wersji łagodnej: powrócić do najpiękniejszych chwil, w kryzysach dopadających w najmniej spodziewanych momentach. Do wypowiadanych i wpisywanych na Nokię, HTC i iPhona słów, zdigitalizowanego dotyku, zdjęcia rąk, kawy na stoliku, przeogromnej, tak – przeogromnej czułości.

Może wreszcie warto pokusić się na „Total Recall” w wersji najbardziej porażającej: przygotować rozstanie z najważniejszymi w naszym życiu osobami podczas konsolacyjnego pożegnania, totalnego resume. Gdy zbiorą się, aby obejrzeć ten film, ten pokaz multimedialny już wówczas, gdy zostaną sami, bez nas. Gdy nas z nimi już nie będzie.

Na pewno też warto zapisać, zeskanować, zdigitalizować przeszłość, aby efektywniej, skuteczniej analizować teraźniejszość. Lepiej, głębiej, mądrzej poznać – czy też może: wciąż poznawać – samego siebie. Poznawać swoje ograniczenia, ale i zwiększać swe szanse na przyszłość.

Zatrzymać się, aby zrozumieć.

W trakcie wizyty lekarskiej z trudem przypominamy sobie, jak wyglądały nasze ostatnie cztery czy pięć dni; kiedy poczuliśmy się gorzej; kiedy temperatura ciała zaczynała się zwiększać? A przecież analizując dosyć szybko zauważymy, że jest związek między kawałkiem mięsa, które zjedliśmy wczoraj w południe a tym, że dziś nic nam już się nie chce, że odwołaliśmy siłownię, a na zajęciach z lekka przysypialiśmy, że nasza produktywność spadła o jedną trzecią? Dzięki analizie naszego zachowania w ostatnim półroczu lepiej rozpoznamy przyczyny gorszego samopoczucia, łatwiej zidentyfikujemy źródła stresu, emocji negatywnych. Wreszcie, analiza danych medycznych w czasie rzeczywistym może uratować nam życie, gdy system zacznie alarmować, ba, automatycznie wezwie do nas pomoc medyczną. Może więc warto wiedzieć o sobie więcej, może warto tę wiedzę uporządkować na swój własny użytek?

To etap pierwszy digitalizacji. Etap przeniesienia naszego życia na serwery, sumienne zapisanie danych a następnie zachowanie ich w sposób bezpieczny, chroniony, w kopiach wielu miejsc elektronicznej chmury.

*   *   *

A gdybyśmy – to etap drugi, po sumiennym zapisaniu przez nas przeszłości – odtąd wszystko już tworzyli także w sieci? Gdybyśmy po zdigitalizowaniu tego, co było zaczęli dokumentować cyfrowo również teraźniejszość? Gdybyśmy nie tylko zdigitalizowali czas przeszły, ale także w czasie przyszłym zaczęli jak najbardziej świadomie żyć w przestrzeni 2.0?

Notatki w One Note czy reQall, lektury w Instapaper i ReaditLater, muzykę w Spotify i iTunes, recepty w Quicken Healts, uwagi o obejrzanych filmach i przeczytanych książkach w Evernote, wyniki pomiarów ciśnienia i wagi przekazywane automatycznie via wi-fi z urządzeń pomiarowych Withings do Microsoft HealthVault, zdjęcia natychmiast rejestrowane na Flickr, Photobucket, Pinterest… A także maile, tweety, czaty, SMSy dokumentujące rozwój relacji, uczuć, emocji… Odtąd już bez prawa kierowania do kosza, gdzie automatycznie znikają po wcześniej zdefiniowanym czasie.

Co stałoby się, gdybyśmy na stałe już połączyli logistykę, perfekcyjną logistykę, z podejściem głęboko humanistycznym tworząc swoiste „Inventory of Life”?

Swoisty „Total Recall”?

Co stałoby się, gdybyśmy przyzwyczaili się do – nowe, trudne, choć i ciekawe słowo: lifeloggingu, stali się lifeloggersami? Nasze smartfony już dziś logują się co chwilę do sieci, lokalizują każdy nasz krok, „patrzą” na to, na co my patrzymy, słuchają i są w stanie przetworzyć na zapis tekstowy wypowiadane przez nas i do nas słowa, wiedzą, co oglądamy, z kim umawiamy się na spotkania i – dysponując coraz większą inteligencją – wiedzą też, po co. Digitalizując nie tylko teksty, zdjęcia, muzykę, ale też przedmioty – np. garderobę, buty – możemy dookreślić, przekazać maszynom, w czym występujemy, w jakich okolicznościach i… dla kogo. Nic więc dziwnego, że z czasem komputer analizując nasze zwyczaje, stan emocji, nakładając na porę dnia i tysiące innych komponentów osobowościowych, zdrowotnych, aż po meteorologiczne podpowie nam: dziś ubierasz się w ciemny fiolet i czarne botki, koniecznie na wysokim obcasie, te z półki nr 7, pozycja 12. Albo: bezwzględnie płaski obcas, wszystko bowiem wskazuje na to, że będziecie dużo chodzili. I koniecznie olejek do masażu, dla aromaterapii. Najwyżej nie użyjesz.

Już dziś maszyny wiedzą o nas tak dużo dlatego, że coraz więcej zadań zlecamy im do wykonania. Apple wprowadziło do iPhonów Siri, system nie tyle rozpoznawania poleceń głosowych, co rodzaj – ułomnej, tak jak początki są zawsze trudne – sztucznej inteligencji. Odtąd sformułowanie: „Siri, zadzwoń do Jacka i przekaż mu, że bardzo go kocham” – staje się powoli zwykłą formą komunikacji (dziś tylko z maszyną, wkrótce z Jackiem?). Dziś, gdy widzimy takie zachowanie w metrze czy w biurowej windzie, może jeszcze nas dziwić. Ale jutro?

To etap drugi: stałe karmienie „chmury danych” napływającymi od nas i z naszego otoczenia bitów. Zarządzanie nimi. Świadome zarządzanie procesem i danymi z czasem tworzącymi – cóź, znów uproszczenie: naszą „kopię zapasową”.

*   *   *

A gdybyśmy – to etap trzeci – całą zgromadzoną o nas wiedzę od urodzenia po śmierć byli w stanie upakować w wirtualnego stworka, stworzyć nasz awatar? Awatar, który za nas będzie opowiadał po naszej śmierci o naszym życiu? Awatar, który za nas odpowiadał będzie na najbardziej wyrafinowane pytania dotyczące naszych przyjaciół, sukcesów zawodowych i źródeł emocjonalnych porażek? Będzie pomagał w podejmowaniu decyzji naszym dzieciom, a potem może i wnukom, a może i prawnukom – próbując z naszych własnych sukcesów i klęsk wygenerować odpowiedzi cząstkowe na pytanie główne: „Jak żyć?”.

Alan Turing, jeden z ojców informatyki stworzył słynny, szeroko omawiany test inteligencji robotów. Według Turinga robot odniesie zwycięstwo nad ludźmi wówczas, gdy człowiek równolegle wymieniając informacje z człowiekiem i robotem – posługując się klawiaturą, a więc np. prowadząc rozmowę poprzez czat, SMS czy e-mail – nie będzie już w stanie rozróżnić, który z jego rozmówców jest człowiekiem, który zaś komputerem. Chwila, aby w teście Turinga przegrał człowiek – nie jest bardzo daleka.

Już dziś komputery odpowiadają na coraz bardziej skomplikowane pytania. Awatary na stronach internetowych wspierają w zakupie biletów lotniczych, nadaniu i odebraniu przesyłek. Prowadzą przez gąszcz przepisów odpowiadając na pytania o prawa konsumenckie. Witają na stronach gospodarzy Euro 2012 w kilku czy kilkunastu językach i są w stanie – przynajmniej teoretycznie – odpowiedzieć na każde, nawet najbardziej absurdalne pytanie. Dziś jeszcze dostarczają więc sporo zabawy tym, którzy chcą wykazać ich miałkość w rozpoznawaniu frazeologicznych pułapek języka, zwrotów i sformułowań. Dziś łatwo jeszcze skierować komputery chcące rywalizować z ludźmi w ślepe zaułki, wyśmiać, wyszydzić. Ale jutro?

„Czy naprawdę kochałeś tę małą wkurzającą istotę 40 lat temu?” – to tylko jedno z pytań, na który awatar dysponujący pełną wiedzą o naszym stanie ducha, ciała, naszych myślach, naszych poczynaniach – i nakładający tę wiedzę na nasze zachowania wcześniejsze, z innych związków – będzie w stanie bez problemu odpowiedzieć.

To etap trzeci: całość zgromadzonych przez nas danych służy już – w oderwaniu od nas – do stworzenia bytu wirtualnego. Bytu, który posiada wszystkie nasze zalety nie posiadając ani jednej z naszych wad. Bytu, który jest na tyle mądry, że pamięta wszystko, absolutnie wszystko (fascynując pełną wiedzą o partnerce czy partnerze, ich preferencjach kulinarnych, zachowaniach których żadnych miarą nigdy nie zaakceptują etc). A jednocześnie panuje nad emocjami, jest zimnoprzewidywalny. Prawdziwy awatar, lepszy model naszego jestestwa.

*   *   *

A gdybyśmy – i to pytanie jest chyba najtrudniejsze, ale trzeba je zadać: gdybyśmy stworzyli awatar, który nauczyłby się nas na tyle, zakumulowałby całą wiedzę o naszym życiu, znałby nasze reakcje, odczucia, działania, synchronizowałby się z danymi cyfrowymi i „awatarami” innych osób, aby po naszej śmierci… – szukam słów, by oddać najlepiej tę myśl… dobrze, więc zaryzykuję: – kontynuował nasze życie?

Aby awatar zadzwonił, wysłał maila, wpisał Tweet na Twitterze i zapisał na Facebooku już po śmierci swego analogowego właściciela? Aby kontynuował cyfrowe istnienie swego pierwowzoru?

„Rozmawialiśmy nie dalej niż wczoraj. Nie zdążyliście opowiedzieć mi jeszcze o waszych planach na ten weekend. W ogóle nie zdążyliście – mam wrażenie – tyle mi opowiedzieć, nie zdążyliśmy się sobą nacieszyć. Nie wiem jak wam, ale mi tego straszliwie brak.

Trudno mi się pogodzić, że zapadła cisza, że tak po prostu znikam, że niektórzy z was jednym przyciskiem „unfollow” wyłączyli już śledzenie mnie na Twitterze wychodząc z założenia, że nic sensownego już na moim koncie nie przeczytają, bo mnie już nie ma, bo jestem „off”. Może rzadziej, wolniej, ale wciąż możemy się sobą cieszyć? Powoli, powolutku, na pograniczu jawy i snu, materii i antymaterii, tętniącego, wibrującego powietrza…? Może ja wam coś podpowiem, a może wy mi? Może wciąż na bieżąco rozmawiając, jak dotąd, będziemy wspólnie decydować, co odwiedzić, gdzie nocować, co jeszcze warto w życiu… Ciekawi mnie świat waszymi oczami… Jestem, będę…”.

Nieśmiertelność w epoce 2.0. Wykorzystanie zdobyczy techniki. Ciekawa refleksja filozoficzna. Tak brzmiałoby najkrótsze resume książki Gordona Bella i Jima Gemmella „Total Recall”. Książki, którą na pewno warto przeczytać, choć na polskie wydanie będziemy musieli jeszcze poczekać.

Eryk Mistewicz

Gordon Bell, Jim Gemmell, „Total Recall: How the E-Memory Revolution Will Change Everything”, wyd.Dutton 2009.

Tekst ukazał się w 1 wyd. kwartalnika „Nowe Media”