18/2013
Tego świata nie ma. Ten świat trzeba dopiero zbudować. Kto zajmie pierwszy stanowisko, wypowie kluczowe zdanie, zaprezentuje produkt łączący jeszcze niewypowiedziane potrzeby z prostotą – ten wygrywa.
Steve Jobs, Jean-Paul Oury, Richard Kastelein.
Wygrywa ten, kto stworzy własne reguły. Oczaruje i narzuci rozwiązania. Szukając łącznika między człowiekiem a siecią technologii pierwszy z przekonaniem wskaże, że tym łącznikiem będzie zegarek, opaska na rękę, okulary, broszka, tkanina, obejma ucha, wszczepiony chip. Cokolwiek.
Wygra, jeśli uda mu się pociągnąć za swoją ideą, porwać opowieścią.
Seth Godin, Ralph Talmont, Dan Ariely.
Nie wygrywa ten, kto ma więcej pieniędzy, lecz ten kto myśli. Nie ten, kto przeprowadza niezliczone grupy fokusowe badając, czego chcą ludzie, lecz ten, kto daje ludziom to, czego istnienia nie mogą sobie nawet wyobrazić.
I nie wygrywa ten, kto wydaje setki milionów na reklamę i promocje, ale ten kto potrafi sprawić, że o jego produktach się dyskutuje, rozmawia, których się pożąda. Kto wskaże, co jest najważniejsze.
Zwycięzcy nigdy nie próbują doskonalić się w sztuce przestrzegania wytycznych i ograniczeń. Wychodzą poza ramy, łamią ograniczenia. Eksperymentują i popełniają błędy, ale przede wszystkim sami wskazują nowe przestrzenie i ustanawiają tam reguły.
Guy Kawasaki, Edi Pyrek, JP Rangaswami.
Zwycięzcy nie szukają akceptacji, poklasku. Czas zwróci im ich wysiłek i pracę. Zwrócą to im ludzie i świadomość, że to co stworzyli stało się podłożem dalszego rozwoju. Postęp i rozwój są rezultatem odwagi myślenia, odważnych założeń. Własnych założeń. I wskazywaniu innym oczywistych dla nich z czasem rozwiązań.
Nowe media to wyznaczanie zasad, reguł, standardów.
Michael Michalko, Eric S.Raymond, Arnaud Dassier.
A jeśli tak jest, jeśli tego świata, świata nowych mediów, zbierania, selekcjonowania, dostarczania informacji i zamieniania jej w wiedzę, jeszcze nie ma; jeśli reguły tworzymy sami, wówczas wszystkie systemy wspomagające innowacje, kreatywność, unijne dotacje 8.2, 8.3, 8.4 nie mają najmniejszego sensu. Są co najwyżej wydmuszką premiującą podpis właściwym kolorem długopisu we właściwej rubryczce. Zmuszającym, aby idee wpasować tak, jak projekty ścianek PRL-owskich mebli wpasowywano w warunki zabudowy. Aby żyły dwa lata, tyle ile projekt unijny musi przeżyć, a potem jego los nie jest już niczyim zmartwieniem.
Żaden z pomysłów Steve’a Jobsa nie przeszedłby prekwalifikacji do któregokolwiek programu unijnego. Nie na tym polega bowiem innowacyjność, aby poddawać się temu co jest, ale aby tworzyć własne reguły.
Eryk Mistewicz