16/2013
Są dwie książki, które tu, w murach dostojnej uczelni traktuje się z wielką nabożnością. Na ich podstawie układane są syllabusy, prowadzone zajęcia, z nich odpytywani są studenci.
Nie wymienię autorów. Nie jest winą wiekowych już medioznawców, że od dwudziestu czy trzydziestu lat, gdy napisali swoje książki kadra naukowa albo nie stworzyła niczego, albo co gorsza być może niczego ciekawego nie przeczytała, aby swoim studentom zarekomendować.
Nie wymienię uczelni. Są – wierzę i wciąż znajduję na to dowody – mentorzy ciekawi świata nowych mediów, pochłaniający wiedzę, także w językach obcych, uczący z pasją swoich studentów. Także w mniejszych ośrodkach akademickich. Przecież to oczywiste, że wolałbym promować miejsca w polskiej przestrzeni publicznej skrzące się mądrością, przygotowujące kadry nowych mediów, start’upy, uczelnie. Uwagę zatrzymują jednak „ośrodki zmęczone”, w których dla wykładowców praca ze studentami to katorga, powielanie z roku na rok programu nauczania zawodu, który zdaniem wykładowców, a z czasem także studentów, i tak nie ma przyszłości.
Ostatni rozdział jednej z dwóch podstawowych polskich książek o mediach. Kilka razy, z coraz większym rozbawieniem, a później przerażeniem czytałem, z czego odpytywani są studenci.
Oto bowiem w naszych zajęciach dochodzimy do tego, jak będą wyglądały media przyszłości. W przyszłości – czytam – mniej będzie już telefonów podłączonych do ściany. Pojawią się na masową skalę telefony celularne, komórkowe. Autor pisze, że sieci komórkowe działają już w Stanach Zjednoczonych. Każdy z nas będzie miał taki telefon przy sobie.
Telefony komórkowe będą wyposażone w klawisze numeryczne. Niby nic. Ale do każdego z klawiszy numerycznych, drogi studencie, przypisane są trzy litery. I tak jednokrotne przyciśnięcie cyfry 1 oznacza wygenerowanie litery „a”, dwukrotne „b”, a trzykrotne „c”. W przypadku cyfry „2” ciąg przypisanej jej liter to „d”, „e” i „f”. W przypadku „trójki” będą to „g”, „h”, „i”. I tak dalej.
Ta oto niesłychana nowinka sprawi, że zmieni się sposób kontaktowania się ludzi w przyszłości. Nie będą musieli rozmawiać, lecz będą porozumiewać się jakby krótkimi telegramami przekazywanymi pomiędzy ich aparatami komórkowymi. System ten umożliwi wysyłanie szybkich informacji, a w dalszej przyszłości, kto wie, może nawet oferowanie tą drogą informacji np. o pogodzie, horoskopów, wyników meczy?
Ta przyszłość komunikacji – i należy wykuć to na blachę, aby zdać egzamin z mediów na renomowanej polskiej uczelni w roku 2013 – ta najnowsza nowość w świecie mediów nazywa się Short Message System. W skrócie: SMS.
Jeszcze jakieś pytania?
Eryk Mistewicz