Tygodnik Do Rzeczy
8/2013
To niesamowite, jak niszczona jest kreatywność młodych Polaków. Gdy współpracownicy z Londynu i Paryża pytają mnie, dlaczego brakuje polskiego projektu nowych mediów, który mógłbym zarekomendować, opowiadam im o systemie. Systemie, który zabija kreatywność.
Nie, nie mówię o szkole, niszczącej indywidualizm. To byłoby zbyt proste. Podobnie jak mówienie o uczelniach wyższych, które na kierunkach związanych z nowymi mediami kształcą z podręczników wydanych w latach 90. a czasami nawet 80. Samo ich przejrzenie powoduje mieszaninę uśmiechu i zażenowania.
Nie mówię o wszechobecnym przekonaniu, że się nie uda, że nie warto, że nie ma sensu (co ciekawe, zdanie to rozpowszechnione jest także wśród młodych ludzi, zainfekowanych niemocą).
Mówię o pieniądzach, stosunkowo łatwych do zdobycia i sprawiających, że się już nie chce. O pieniądzach unijnych na nikomu niepotrzebne, zbędne projekty. Pieniądze, których otrzymanie zapewni stosunkowo dostatnie życie do czasu, gdy zostaje odłączona finansowa kroplówka. Wówczas projekt obumiera, ale i nikomu nie jest go szkoda. I tak nie rokował.
Kolejne raporty NIK i sejmowych komisji pokazują: system wspierania innowacyjności i kreatywności Polaków de facto tę kreatywność i innowacyjność w Polakach zabija.
Bo przecież trudno potraktować z powagą dofinansowywane z pieniędzy unijnych projekt „Nowy wymiar siedzenia – wdrożenie innowacyjnej technologii produkcji krzeseł”.
Szukam polskiego Steve’a Jobsa, porywających projektów przetwarzania informacji, nowych mediów, sztucznej inteligencji. Nie znajduję i powoli tracę nadzieję.
Ostatnio do dość skomplikowanego projektu związanego z rezonansem wiadomości, rozchodzeniem się informacji w sieci łatwiej było znaleźć moim współpracownikom z Instytutu Nowych Mediów specjalistów z Francji, niż Polaków. W Polsce nie ma takich specjalistów, albo przenieśli się już do innych krajów.
Szukam polskiego Steve’a Jobsa – człowieka z wizją, pasją, wiarą, tworzącego projekty proste i piękne. Aplikacje mobilne, strony ułatwiające korzystanie z sieci, projekty z pogranicza budowy społeczności i świata realnego.
Szukam, aby przy okazji spotkań w świecie móc powiedzieć: zobaczcie, warto zwrócić uwagę na polskie przemysły kreatywne, polskich twórców, wspierające dobre projekty polskie miasta, polską administrację.
Gdyby polski Steve Jobs się znalazł, proszę o e-mail: biuro@erykmistewicz.pl
Eryk Mistewicz
Tekst ukazał się w wyd. 8/2013 tygodnika „Do Rzeczy”