„Polski Instytut Antypolskich Filmów”, Tygodnik Do Rzeczy

22/2013

Wszyscy opowiadają siebie – poprzez swoje historie. Rozumieją, że kto opowie przeszłość, ten zapanuje nad przyszłością.

I nie chodzi tu tylko o ten jeden niemiecki serial,  który pokazała TVP, ale o dwadzieścia straconych lat. Od dwudziestu lat nie dbamy o swoją historię, nie tworzymy własnych narracji, zezwalamy, aby opuszczoną przez nas przestrzeń zajmowali inni.

Niemcy w „Naszych matkach, naszych ojcach” pokazują Polaków w najczarniejszych barwach. Wcześniej budowali filmem „Walkiria” obraz bohaterskich, spokojnych Berlińczyków niepokojonych nie wiadomo dlaczego nalotami Aliantów. Rosjanie – realizujący na polecenie Władimira Putina „1612”, monumentalny fresk o Wielkiej Rosji, wzmacniający siłę narodu. Kazachowie – „Nomadem” i „Czyngis-chanem” budujący swoją godność. A nawet Czesi produkujący superprodukcję o tym, jak ich lotnicy bronili Londynu. Tak, niebronione mity przejmowane są przez innych.

Wszyscy opowiadają siebie – poprzez swoje historie. Rozumieją, że kto opowie przeszłość, ten zapanuje nad przyszłością. Ten zbuduje wizerunek kraju (wizerunek kraju to coś, co my próbujemy sztukować latawcami, oscypkami i bocianami na smutnych plakatach i na co wydajemy blisko miliard złotych rocznie), ale i poczucie dumy z bycia Rosjaninem, Niemcem, Kazachem, Czechem. I Amerykaninem. Amerykanie opracowali system wspierania superprodukcji pod jednym warunkiem: o ile realizują ona misję państwa.

Nie jest ważny wynik wojny, dalekiej wojny z przeszłości, jeśli można za jej pomocą opisać świat, zdefiniować otoczenie, naznaczyć inne nacje klątwą bądź tylko niechęcią. Nie jest ważna historyczna prawda. Dwadzieścia ostatnich lat inne nacje wykorzystują na pisanie swoich historii. Wykorzystując najbardziej nośne medium – kino. 

A Polacy? Zamiast wzmacniać własną dumę, dajemy się zaganiać do bydlęcych wagonów „Kac Warszawa” i „Wyjazdów Integracyjnych”. Publiczne pieniądze zarządzane przez Agnieszkę Odorowicz z Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej wspierają wszystkie możliwe antypolskie produkcje. Antypolskie, prezentujące Polaków jako wciąż pijanych, kierowanych prymitywnymi instynktami, samczych, brudnych, złych. Antypolskie, gdy oskarżają Polaków, że w nieludzkich warunkach przesłuchiwali talibów. Antypolskie, wzmacniające najgorsze stereotypy, budujące i przekazujący światu Polaków-antysemitów.

Nie chodzi o ten jeden niemiecki serial. Chodzi o Polski Instytutu Antypolskich Filmów finansowany z naszych podatków. O kolejne tracone szanse, niszczone mity, zaburzane poczucie własnej wartości i godności. O dwadzieścia straconych lat.

Eryk Mistewicz