„Agresja w polityce opłaca się wszystkim”, Fakt

25 kwietnia 2012 

Eryk Mistewicz, konsultant marketingu politycznego:

Nie zgadzam się z prezydentem Bronisławem Komorowskim utyskującym na upadek polskiej klasy politycznej. Nie bądźmy hipokrytami. Agresja, a nawet zwykłe chamstwo opłaca się wszystkim uczestnikom tego spektaklu.

Po pierwsze, opłaca się politykom. To dzięki temu o nich się mówi, są rozpoznawalni, cytowani, powtarzamy sobie ich opowieści. Spośród 460 posłów i 100 senatorów kilkunastu wie już, że im większą bzdurę powiedzą, tym częściej będą na ekranach w naszych domach. Obserwując spektakl Krzysztofa Rutkowskiego z mamą Madzi nauczyli się budować emocje.

Po drugie, opłaca się PiS. Język ostry i twardy, a nawet brutalny zwiera szeregi, nie pozwala na wyrośnięcie alternatywy dla przywództwa Jarosława Kaczyńskiego, np. Zbigniewa Ziobro. Nie buduje też szerszego poparcia, ale to inna sprawa, „nie ten etap”.

Po trzecie, opłaca się Platformie. Im głośniej o „zdradzie” i „zaprzańcach” tym ciszej o sprawach dla rządu trudnych, jak choćby reforma emerytalna. Im większa agresja słowna ze strony PiS, tym większa mobilizacja elektoratu PO. To niezmienna – lekko nudna – prawidłowość polskiej polityki.

Po czwarte, opłaca się mediom. Oglądalność najbardziej szalonych występów Stefana Niesiołowskiego i Joachima Brudzińskiego, jak wcześniej konferencji Rutkowskiego, gwarantuje dużą publikę i zaspokojenie oczekiwań reklamodawców. Proste, miłe, przyjemne.

Po piąte, opłaca się nam wszystkim. Dzięki podnoszącemu się poziomowi agresji polityków możemy się socjalizować, czyli mówiąc inaczej: mamy o czym rozmawiać ze znajomymi. Politycy nauczyli się, jak narzucać mocne tematy. Jak wejść do naszych domów i tam pozostać. A my ich przecież nie wyprosimy, prawda?