Najlepszy wybór, Rozmowa z Erykiem Mistewiczem
Idziemy

„Idziemy”, nr 51 (637), 17 grudnia 2017 r.

Z Erykiem Mistewiczem, ekspertem marketingu politycznego, rozmawia Radek Molenda

Mamy nowego premiera. Dlaczego Mateusz Morawiecki?

Naturalna chęć wskazania przez Jarosława Kaczyńskiego sukcesora, następcy. Rok temu niekwestionowalnym i oczywistym sukcesorem był Andrzej Duda. To już przeszłość. Po rozejściu się prezydenta i prezesa PiS w kwestii tempa reformy wymiaru sprawiedliwości jest to już niemożliwe. W tej sytuacji oczywistym wydawało się więc wskazanie silnego, operatywnego, sprawnego w działaniu, decyzyjnego Morawieckiego.

Na swój sposób Mateusz Morawiecki przypomina mi Donalda Tuska z najlepszego jego okresu, gdy nie można było mu odmówić ani intuicji, ani sprawności w działaniu. W przypadku Morawieckiego oczywiście dochodzi wyniesiony z domu konserwatyzm, najlepiej pojęty patriotyzm. I głęboka wiedza o współczesnym świecie. Kogo innego mógłby wskazać Jarosław Kaczyński, kto spełniałby te warunki? Z kim mógłby Jarosław Kaczyński w rządzie porozmawiać np. o współczesnych Chinach? Wybór Morawieckiego był przecież oczywisty. A dlaczego teraz ta zmiana? Teraz także po to, aby sukcesor mógł się zbudować, wzmocnić.

To ciąg dalszy dobrej zmiany (przełożenie zwrotnicy z „rodziny” na „rozwój”), czy jednak wynik „zmęczenia materiału”?

Nie, ani to ani to. Raczej pokazanie przez Jarosława Kaczyńskiego, że nie jest on zakładnikiem ani aparatu partyjnego, ani frakcji. Nie musi układać się ani ze Zbigniewem Ziobrą, ani wciąż przeliczać posłów Jarosława Gowina. A Andrzej Duda nie jest jedynym kandydatem na prezydenta, podobnie jak Beata Szydło jedyną zarządzającą pracami rządu. Jeśli wszyscy politycy w połowie kadencji robią ściągnięcie cuglami, to właśnie po to: aby przypomnieć, po co ta ekipa szła do wyborów i co jest do zrobienia. A przecież względem tego, co miało być zrobione, zapóźnienia w wielu obszarach państwa są duże, w niektórych resortach wręcz dokonane przez tę ekpię zmiany są wyłącznie kosmetyczne i mimo jasno wyrażanych zastrzeżeń Jarosława Kaczyńskiego (także wyrażanych publicznie) niewiele się nie zmieniało. Zmiana premiera była niezbędna. I to zmiana szybka.

Wielu zwolenników Prawa i Sprawiedliwości krytycznie przyjmuje tę zmianę – jako niepotrzebne odsunięcie od steru władzy kogoś, kto znakomicie sprawdzał się, był lojalny i bliski zwykłym Polakom.  PiS na tym straci?

Nie sądzę. Straci aparat partyjny, także partyjne media. Oczywistym dla wszystkich jest bowiem, że Mateusz Morawiecki nie jest i nie będzie „premierem aparatu”. Nie jest politykiem, w najgorszym – politykierskim – rozumieniu tego słowa. Nie będzie się układał z szefami regionów PiS, jeśli np. na szefa spółki skarbu państwa posadowionej w regionie będą chcieli powołać nauczyciela wf, a szefem ważnej państwowej instytucji lokalny komitet PiS przegłosuje, aby uczynić bezrobotną koleżankę szefa regionu. Za rządów Morawieckiego to nie przejdzie. Stąd też, jak rozumiem, tak duży opór aparatu PiS wobec jego kandydatury. Dla polskiej polityki to nadzieja: Morawiecki przyszedł z biznesu, nie tylko nie przynależy do partyjnego aparatu, przez ostatnie dwa lata pokazał, że potrafi wprowadzić zasady, które z politykierstwem nie mają wiele wspólnego, ze sprawnym zarządzaniem za to jak najbardziej.

Jakie Pan widzi obecnie miejsce dla Beaty Szydło? Po tym, jak sprawnie administrowała państwem, propozycje, jakie otrzymała, wydają się niepoważne.

Dodajmy, że poprowadziła też błyskotliwą kampanię Andrzeja Dudy. Po ustąpieniu z funkcji premiera poradzi sobie wszędzie, naprawdę bym się o nią nie martwił. Zostanie w drużynie PiS, w drużynie Jarosława Kaczyńskiego, nie wyobrażam sobie, aby było inaczej.

W chwili, kiedy rozmawiamy, mamy nowego Prezesa starej Rady Ministrów. Mateusz Morawiecki będzie miał realny wpływ na skład swojego gabinetu?

To nie będzie przecież gabinet autorski o tyle, że nieformalnym szefem państwa jest Jarosław Kaczyński, szef wiodącej partii, która wygrała wybory. Powiedzieć, że szefowie regionów i frakcji z musu zaakceptowali wybór dokonany przez Jarosława Kaczyńskiego, to jakby nic nie powiedzieć. Frondy wobec Jarosława Kaczyńskiego jednak nie było i nie będzie. Zbigniew Ziobro będzie musiał uznać prymat Mateusza Morawieckiego tak, jak zrobił to już Jarosław Gowin. Morawiecki postawi na efektywność i odpowiadanie na wyzwania stojące przed rządem czy szerzej przed Polską, dopasowując do tego nazwiska ministrów. Mamy do czynienia z zupełnie inną filozofią tworzenia rządu niż w przypadku poprzedników. Mateusz Morawiecki może więcej, został wskazany przez lidera i pozostaje pod jego osłoną. Jest najlepszym gwarantem, że system partyjnego aparatu nie zawłaszczy państwa. Nie mam wątpliwości, że to dziś najlepsza z możliwych konfiguracji na polskiej scenie publicznej, zarówno biorąc pod uwagę sytuację wewnętrzną, jak i konieczność walki o wizerunek Polski w innych krajach.

 Rozmawiał Radek Molenda