„Tusk odsłania zamiary”, Idziemy

 27 listopada 2011


Z Erykiem Mistewiczem, konsultantem politycznym, autorem książki „Marketing narracyjny”, rozmawia Irena Świerdzewska

– Jakie przesłanie do Polski, świata a może własnej partii kieruje premier prezentując nam taki nowy rząd?

– Swoim expose premier przekazał światu: nie jesteśmy Grecją, nie mylcie nas z Węgrami, nie topimy się jak Włosi. Polska to stabilna gospodarka i wydolny system finansów publicznych. Dobrze, że taki przekaz został sprawnie podany dla świata. Do Polaków premier przekazał: nie lękajcie się, wiemy jak przejść przez Wielki Kryzys. Jeśli nie my, nikt inny sobie z tak poważnym kryzysem nie poradzi. I wreszcie przekaz do szeregów Platformy. Tu Donald Tusk nie krył pewnego rodzaju satysfakcji: mam pełnię władzy.

– Dlaczego premier pozbywa się ze swojego otoczenia kreatywnych osób jak Michała Boniego, uważanego za dobrego stratega od społecznej polityki, usadawiając go  w ministerstwie administracji i cyfryzacji?

– Michał Boni to jeden z najbardziej inteligentnych ministrów w poprzednim i w tym rządzie. Wielki otwarty umysł. Mam nadzieję, że poprowadzi wielkie procesy infrastrukturalne związane z rozwojem sieci szerokopasmowych, rozwojem Internetu. Szczerze, obok Magdaleny Gaj, dotychczasowej wiceminister infrastruktury czy Anny Streżyńskiej, szefowej Urzędu Komunikacji Elektronicznej, nie ma nikogo, kto byłby w stanie sprawnie zrealizować tę misję. Cyfryzacja nie jest dla Michała Boniego zepchnięcie na boczny tor, ale kolejne wielkie wyzwanie.

 – „Kto się z ministrów nie sprawdzi będzie zmieniony” – powiedział premier. Przecież cztery lata temu mówił podobnie o zmianach po wyborach, a potrzeba było dopiero afery hazardowej, by zdecydował się na drobną korektę. Czego można spodziewać się po takich zapowiedziach?

– Pracuję w Polsce i we Francji. Nad Sekwaną rekonstrukcja gabinetu następuje bardzo często i zawsze jest dobrze przyjmowana przez opinię publiczną. Daje „nową krew” do obiegu publicznego. Dlatego też proponowałem na przełomie 2010 i 2011 podobny zabieg w polskim rządzie. Premier jednak wówczas nie zdecydował się na rekonstrukcję gabinetu, na wymianę najsłabszych jego ogniw. W tej kadencji może być inaczej. Rekonstrukcję gabinetu może wymusić bowiem przede wszystkim sytuacja zewnętrzna, kolejna fala kryzysu. Zarządzanie siłami witalnymi, emocjami wokół rządu, to dziś cenna umiejętność, którą we Francji posiadł prezydent Nicolas Sarkozy. Ten sposób uprawiania polityki nie jest też obcy polskim rządzącym. Szczególnie, że nie można mówić o „krótkiej ławce”, z której może korzystać premier w formowaniu kolejnego składu.

– Wielkie zadania stawiane przed mało doświadczoną ekipą. Czy rząd w takim formacie może mieć wpływ na wizerunek Polski na arenie międzynarodowej? 

– Nie jestem przekonany, czy to ekipa mało doświadczona. Może jeszcze słabo zgrana. Ale już kompetencje przynajmniej kilku ministrów, choćby Barbary Kudryckiej, Elżbiety Bieńkowskiej, Krystyny Szumilas, Bogdana Zdrojewskiego, Jana Rostowskiego, Tomasza Siemoniaka czy wspomnianego już Michała Boniego są bardzo wysokie. Jeśli któryś z nowych ministrów nie zrozumie skali odpowiedzialności, jaka stoi przed nimi w tak trudnym czasie nadchodzącym nad Europę, zostanie, o czym mówił premier, zmieniony. To jest ekipa na bardzo trudny czas. Skład ten dobrze też został oceniony na arenie międzynarodowej.

– Czemu Pana zdaniem służyć miała wymiana dobrze postrzeganego ministra sprawiedliwości Krzysztofa Kwiatkowskiego na filozofa Jarosława Gowina. To pacyfikacja Gowina czy nadzieja na sukces?

– Ani jedno ani drugie. To pokazanie Grzegorzowi Schetynie, że każdego z jego wiernych wojów premier może czymś skokietować, a następnie przejąć. To także pokazanie szeregom Platformy miejsca byłego marszałka Sejmu. Podobnie jak nie najwyższych lotów próba przypominania sobie przez premiera w trakcie konferencji prasowej, do jakiej to też komisji sejmowej skieruje teraz Schetynę. Krzysztof Kwiatkowski był dobrym ministrem sprawiedliwości, ale pokazanie Grzegorzowi Schetynie, że każdy z jego wiernych wojów jest do przejęcia, było warte oddania teki ministra sprawiedliwości Jarosławowi Gowinowi. Koszt niewielki, a zysk w jednoczeniu Platformy pod swoimi skrzydłami dla premiera – ogromny.