Gość Czaterii: Eryk Mistewicz, Interia.pl

13 maja 2005 r.

Doradca w zakresie zintegrowanych strategii marketingu i PR

Eryk Mistewicz: Witam wszystkich CZATerian i przy okazji wszystkich Twitterowiczów. 300 znaków CZATerii to więcej iż 140 znaków Twittera Zaczynamy! Będziemy rozmawiać o marketingu przekonywaniu ludzi komunikacji, dziennikarstwie, reklamie i polityce, a więc o tym, co najważniejsze.

_Shark____: witam. Czy według pana każde kłamstwo, można ludziom sprzedać?
Eryk Mistewicz: Etyka podobnie jak w innych działaniach jest bardzo ważna. Jeśli chcemy budować wizerunek czy to państwa, czy polityka, czy firmy, czy menadżera, czy aktora, sportowca, czy nawet dyrektora liceum długofalowo. Jeśli chcemy tylko zdobyć natychmiastowy poklask i dużo pieniędzy nie tędy droga. Innymi słowy, kłamstwo ma krótkie nogi, kłamstwo się nie opłaca, kłamstwo wcześniej czy później wyjdzie na wierzch. Mówię to osobom publicznym niezależnie od tego czy pracują w biznesie, czy w polityce.

tekSanSki: Jak skutecznie „sprzedać” takie kłamstwo? Ile to ma wspólnego z manipulacją?
Eryk Mistewicz: Starałem się wytłumaczyć, że marketing nie jest kłamstwem, tak jak ja postrzegam marketing, ale skutecznym sposobem docierania do ludzi, przekonywania ich do osiągania celów. Dobry marketing jest skuteczny.

Maturzysta];->: Dzień dobry. Proszę mi powiedzieć, jaka cecha jest najważniejsza w dyplomacji, a konkretnie przekonywaniu kogoś o swojej racji?
Eryk Mistewicz: W dyplomacji to wiedza, doświadczenie i to co we wszystkich innych branżach i działaniach jest najważniejsze: pasja. Wygrywają ludzie z pasją. Ludzie bez pasji, choćby najlepiej merytorycznie przygotowani, choćby z najlepszym bagażem doświadczeń zawsze będą przegrywać z tymi, których spotkawszy mówimy przyjaciołom i znajomym: „wow! Ale spotkanie!”.

Karol_Wawa_!: jak ocenia Pan wykorzystanie nowych środków przekazu – strony internetowe, portale społecznościowe – przy tworzeniu wizerunku polskich przedsiębiorstw??
Eryk Mistewicz: Najważniejsza jest opowieść, najważniejsza jest historia. Piszę o tym w wydanej ostatnio książce „Marketing narracyjny. Jak budować historie, które sprzedają”. Piszę w niej o tym, że siłą nie są dziś technologie, wielkie media, władztwo nad drogimi studiami telewizyjnymi, maszynami drukarskimi,wielkimi tablicami reklamowymi. To nie to jest najważniejsze. Jeśli ludzie ustawiają się po iPhony na całym świecie, jeśli chcą pójść na koncert fascynującego zespołu, chcą oddać głos na fascynującego polityka, chcą obejrzeć spektakl, albo pojechać do jakiegoś miasta, to dlatego, że pochłonęła ich jakaś opowieść, jakaś historia. W natłoku informacji, historie formatują nasze umysły: Idziemy za najlepszymi historiami kupujemy produkty , które mają w sobie jakąś opowieść. 

wilkooor: Jeśli dobrze pamiętam, kiedyś powiedział Pan, że Twitter jest lepszym narzędziem niż Facebook i że rządzi kampaniami polityków! Dlaczego?
Eryk Mistewicz: Nie jest ważny zasięg mediów społecznościowych, ale ich referencyjność, wpływowość. Gdyby był ważny tylko zasięg wyrażany w liczbach bezwzględnych, polityką rządziłaby NK. Dziś wystarczy, aby na Twitterze rano polityk opozycji albo któryś z ministrów rządu Donalda Tuska, o ile oczywiście rozumieją to narzędzie napisał w 140 znakach czym żyje, co go fascynuje, co go zbulwersowało, aby za chwilę żył tym cały kraj, aby wiadomość ta żyła na paskach tv informacyjnych. Takiego efektu nie osiągnie pisując na NK czy na Facebooku. Osobom publicznym niezależnie czy są to przedsiębiorcy, czy dziennikarze, politycy, nie rekomenduję używania blogów czy przesiadywania na FB. Jeśli to robią, to znaczy, że marnują swój czas. Jeśli dziennikarz prowadzi blog, mówi tym samym, że nie jest pewny wartości swoich ocen: analiz, informacji. Mówi, że nie ma pomysłu na zmonetyzowanie jego treści. Jeśli na FB, przesiadywałby prezes spółki giełdowej, wycofałbym moje oszczędności z akcji takiej firmy. Co innego Twitter. Szybkie, od niechcenia, mimowolnie przekazywane informacje: Własny kanał ekspresji. Narzędzie XXI wieku.

tekSanSki: Zatem dlaczego Twitter nie jest tak popularny w naszym kraju jak Facebook?
Eryk Mistewicz: Twitter jest narzędziem elitarnym. Jest narzędziem dla ludzi, którzy mają coś ważnego do powiedzenia, którzy wiedzą jak z tego narzędzia korzystać, którzy rozumieją, że mogą przebić się do opinii publicznej nie musząc iść na koncesję z J. Żakowskim, M. Olejnik, T. Rydzykiem, B. Wildsteinem. Mogą stworzyć własny kanał ekspresji, gromadzić fanów opowiadać swoje historie. Twitter jest najskuteczniejszym narzędziem nowych mediów w zakresie marketingu narracyjnego.

LeCoultre: Witam, marketing w ostatnich latach nabrał znacznie większego znaczenia niż dotychczas – stał się też bardziej agresywny a w wielu przypadkach zakłamany, uważa Pan że istnieją „dobre” kłamstwa?
Eryk Mistewicz: Agresja marketingu jest agresją idiotów. Ludzi, którzy uważają, że im głośniej będą krzyczeli, na im większe bilbordy będą wnosili swoje hasła: im bardziej natarczywie będą nas molestowali telefonami, spamem internetowym, zaczepiactwem w miejscach publicznych, tym bardziej osiągną swój cel. Jestem wyznawcą teorii Setha Godina – Permission Marketing. A więc jestem zwolennikiem naszego przyzwolenia i poszukiwania informacji, a nie tylko wciskania nam informacji, w tym przekazów marketingowych, na siłę. W takim ujęciu, jeśli nie będziemy wierzyli jakiemuś nadawcy informacji, czy przekazu marketingowego, po prostu wykasujemy taki kanał odbiorczy.

grochemosciane1: Czy marketing narracyjny to to samo co PR?
Eryk Mistewicz: Marketing narracyjny może zostać zastosowany do budowania wizerunku i zwiększania pozycji rynkowej firm, produktów, osób publicznych, partii politycznych, miast stowarzyszeń MGOS, teatrów, klubów sportowych. Marketing narracyjny jest sposobem wygrywania w świecie zaczadzonym informacjami, gdy nie ma już miejsca na nic, gdy nasze umysły buntują się przeciwko kolejnym dawkom reklam, informacji, obrazów, dźwięków. Marketing narracyjny jest powrotem do źródeł, do podstaw dobrej komunikacji. W książce stawiam tezę, że jeśli nic nie działa, jeśli nie działa reklama, jeśli nie działa dotychczasowy marketing i PR musimy wrócić do źródeł, do opowieści, narracji i wiedzieć jak ja przyrządzać: aby opanowała ludzkie umysły, aby była skuteczna.

zielonykret234: Czy świat wirtualny zastąpi politykom świat realny?
Eryk Mistewicz: Politycy wchodzą w świat wirtualny dlatego, że tam są ludzie. Nie czytamy dziś gazet, nie oglądamy programów informacyjnych – wyjąwszy politycznych geeków – ale żyjemy swoimi sprawami. Słuchamy muzyki, czytamy książki, spotykamy się ze znajomymi i buszujemy po sieci. Coraz więcej czasu spędzamy w sieci, wchodząc po coś konkretnego i zostając na kilka godzin, przechodząc ze strony na stronę. Politycy muszą być tam, gdzie są ludzie. Tam też są ich „łowiska”. Sieć ma też tę właściwość, że w sieci polityk nie musi wchodzić w system koncesji uzależnień od dużych grup medialnych. Może mieć w sieci swoją opowieść. Jeśli ta opowieść jest dobra, to ludzie mogą pójść za nim.

samotknik78: Jakie cechy powinna miec odpowiednio opowiedziana historia?
Eryk Mistewicz: Ponad 200 stron „Marketingu narracyjnego” prowadzi nas przez trudną szkołę tworzenia i dystrybuowania skutecznych narracji. Trudno w jednym, czy dwóch zdaniach przedstawić jej założenia. Zapraszam na: www.marketingnarracyjny.pl, w tym miejscu powiem tyle: dobra, skuteczna historia to ta, z którą zapoznawszy się, mówimy sobie: „wow!” i natychmiast musimy przekazać ją dalej. Musimy tez coś zrobić, pójść do kina, na film, o którym usłyszeliśmy, kupić przedmiot, czy usługę, zagłosować na polityka, który wpadł w tarapaty, który nie poradzi sobie bez naszej pomocy. Dobra narracja, to taka, która jest skuteczna.

czew_szukampracy: Witam serdecznie Panie Eryku. Chciałbym zapytać, co zrobić, by „sprzedać się” na rozmowie kwalifikacyjnej. Pytam o wskazówki dot. osobistego PR-u?
Eryk Mistewicz: Ma Pan pierwsze 15 sek. Nawet jeśli Pana rozmowa będzie trwała 10 czy 15 min, to i tak po 15 sekundach Pana rozmówca będzie wiedział, czy coś z Pana będzie. Młodzi ludzie dysponują dziś podobnym portfolio wykształcenia, doświadczenia, odbytych kursów, znajomości języków obcych. A jednak tylko niektórzy z nich osiągają to, co chcą osiągnąć. I to nie dlatego, że ci inni są gorsi, gorzej przygotowani, czy gorzej wykształceni. Zwyciężają ludzie, których pasja oczarowuje innych, których wiedza rzuca na kolana, których żar z jakim opowiadają o swojej wyprawie do Rumunii albo na Białoruś, sprawia, że chcemy z takimi ludźmi przestawać, że chcemy z takimi ludźmi pracować. Proszę znaleźć swoją historię, swoją opowieść. Musi być prawdziwa, musi wypływać z Pana głębi. Powodzenia!

LeCoultre: Wspomniał Pan wcześniej o etyce w marketingu, sądzę jednak że ona istnieje jedynie umownie ponieważ reklamy czy po prostu prezentacje produktów (szczególnie kierowanych do młodzieży)są coraz bardziej wulgarne i obsceniczne.
Eryk Mistewicz: Pełna racja. Reklama nie działa, marketing ma trudności, PR jest mało skuteczny. Pierwszą drogą jest głośniejsze krzyczenie, epatowanie obciętymi członkami w reklamie, łamanie przyzwoitości. To droga donikąd, ale agencje reklamowe i marketingowe muszą dawać swoim klientom coś, o czym się mówi, o czym jest głośno. Dodajmy do tego słabość instytucji polskiego państwa, zarówno jeśli chodzi o najmłodszych epatowanych reklamami jak i choćby o to, że nie możemy w Polsce, w odróżnieniu od Francji, w której też pracuję, zastrzec aby nasz numer telefonu, nie pozostawał w bazie marketingowców, abyśmy nie byli molestowani natarczywymi reklamami sprzedawców garnków, czy ubezpieczeń. We Francji możemy się ich pozbyć, w Polsce prawa konsumenckie wciąż nie są w tym zakresie dobrze chronione.

tekSanSki: W jaki sposób należy mówić aby to co chcemy przekazać trafiło do szerszego grona odbiorców?
Eryk Mistewicz: Z pasją. Mając świadomość, że ludzie nie chcą tego usłyszeć. A więc może wpierw spróbujmy wsłuchać się w ludzi, w to czym żyją, o czym mówią, jakie są ich problemy. Później spróbujmy nadawać na ich fali, zostańmy ich „przyjacielem”. I dopiero wtedy, powiedzmy im to, co mamy im do powiedzenia.

inteligentnej_27: Co odnosi większy skutek? Reklama w internecie – np. pozycjonowanie lub facebook, czy reklama szeptana – klienci z polecenia?
Eryk Mistewicz: Na początku jest przekaz. Zdefiniujmy co chcemy powiedzieć. Później poszukajmy narracji. Narzędzia, techniki, technologie, czy to będzie pozycjonowanie w sieci, czy druk i dystrybucja za wycieraczki samochodów ulotek, czy organizacja konferencji prasowej, czy wykupienie wielkopowierzchniowej reklamy, czy udział prezesa w programie tv, udział w targach, czy nakazanie asystentce aby założyła stronę FB dla naszej firmy, nie jest tak bardzo ważne. To tylko narzędzia. W marketingu wygrywa ten, kto ma przekaz i narracje a nie skupia się na narzędziach.

borutadziabeł: Czy przeczytanie Pana książki pomoże nam odnieść sukces?
Eryk Mistewicz: Inaczej bym jej nie napisał. Ktoś spytał ostatnio, ile czasu w napiętym dosyć kalendarzu, zajęło mi jej napisanie. Odpowiedziałem: 7 lat. Marketing narracyjny, to efekt lat poszukiwań tego, co najskuteczniejsze. Kontestowałem to co inni sprzedawali swoim klientom. Szukałem bardziej efektywnych, bardziej skutecznych metod. Mam nadzieję, że książka spełniła swój cel. Ale ocena, rzecz jasna, należy do czytelników.

grochemosciane1: Czy uważa się Pan na twórcę pojęcia marketing narracyjny?
Eryk Mistewicz: Marketing narracyjny jest syntezą sprawdzonych przeze mnie w praktyce technik, metod. W książce pokazuję drogę dojścia, elementy, z których czerpałem , przestrzenie które są ważne dla zrozumienia siły narracji.

borutadziabeł: Uważa Pan, że większa rolę w polityce odgrywa program polityczny czy może narracja?
Eryk Mistewicz: Przeprowadzam często polityków z XIX wieku do wieku XXI. Gdy przychodzą, mają fascynujące programy naprawy świata. Grube księgi. I najczęściej niezrozumienie wyborców. Wyborcy nie mają na nich czasu, ani na ich programy, ani na ich idee, ani na ich recepty zmiany świata. Chcą żyć, tańczyć, całować się, obejrzeć mecz, porozmawiać w biurze, kto wygrał Taniec z Gwiazdami. Polityk, który potrafi wejść w ten świat, wygrywa.

pawel9381_20: Czy zgadza sie pan z twierdzeniem Nathana Myhrvolda, że jeśli na 100 pomysłów jeden okaże się trafiony, odnieśliśmy sukces a nie 99 porażek?
Eryk Mistewicz: Każda porażka uczy. Każda porażka definiuje nas, jeśli z przejścia przez nią wyprowadzimy dobre wnioski. Bez porażek nie ma sukcesów. Bez pracy nie ma sukcesów. Bez prawdy nie ma sukcesów, bez pasji nie ma sukcesów i bez krótkiej narracji, którą opowiadamy siebie innym, którą opowiadamy swoją firmę, czy swoje miasto nie ma sukcesów. Sukcesów więc, życzę wszystkim którzy śledzili tę rozmowę, a dla niezaspokojonych i chcących jeszcze więcej i jeszcze więcej zapraszam na Twittera i oczywiście na www.marketingnarracyjny.pl.