„Czas Informacyjnych Siri”, Nowe Media

wyd.2

Zaryzykuję wprowadzenie nowego pojęcia:

Informacyjnego Siri. Kim jest, kim będzie w naszym świecie, w świecie komunikacji przyszłości Informacyjny Siri? To najważniejsza postać porządkująca świat informacji, wydarzeń, bajtów krążących wokół. To on będzie je porządkował, opowiadając nam świat przyszłości, to on toczyć będzie codzienne narracje. Czy będzie to zawodowy dziennikarz? Ciekawe pytanie.

To dziś kształtuje się lista najważniejszych dziennikarzy. Tych kilku, kilkunastu, którzy w zawodzie przetrwają. Dlatego tak krzyczą. „Chyba mu się synapsy zagotowały” – powiedziała znana dziennikarka o znanym dziennikarzu. „Niespełniona gnidka” – rzekł dziennikarz o innym. „Zawodowy szambonurek” – odparował jeden redaktor drugiemu. Dlaczego? O co ten hałas?

To walka o przetrwanie. Taką tezę postawiłem już w „Anatomii władzy”, książce wywiadzie-rzece przygotowanym do druku w wydawnictwie „Czerwone i Czarne” wspólnie z Michałem Karnowskim. Wówczas, w 2010 r. przekonywałem: w ginącym na własne życzenie zawodzie przetrwa kilkoro dziennikarzy. Może pięciu, dziesięciu. Nie więcej. To oni będą nas prowadzić przez świat narracjami dnia. Za nimi będziemy szli, na nich będziemy się orientowali. Ich opinie będą nas kształtowały, ich opinie będziemy powtarzać, do ich opinii będziemy się odnosić.

Odwoływać się będziemy jednak nie do ich tytułów, lecz do ich nazwisk. Ich media będą spersonalizowane. To oni będą mediami. Dziś dodałbym: to oni będą naszymi Informacyjnymi Siri.

Tak bardzo, że nie będzie ważne, jak nazywać się będą tytuły czy stacje, w których będą pracowali. Będziemy bowiem kupowali gazety, tygodniki, miesięczniki, dostęp do płatnych stron z ich analizami i komentarzami wyłącznie po to, aby poznać ich teksty i opinie, bądź teksty i opinie rekomendowanych przez nich autorów.

Stosowane są dziś trzy modele zamykania się nadawców treści w Internecie ścianą płatnego dostępu. W dużym uproszczeniu, będziemy mieli do wyboru: wykup dostępu do kilkudziesięciu tytułów jednocześnie (jak np. w projekcie Piano z zamkniętym dostępem do wybranych treści kilku wydawców), wykup dostępu do tytułu wielu autorów, z których część nas interesuje a część nie (jak np. w zamkniętym dostępie do tygodnika opinii „Uważam Rze”) i wreszcie: wykup dostępu do treści generowanych i przygotowywanych przez naszego Informacyjnego Siri – wybierać będziemy tę trzecią opcję. Nie mam co do tego najmniejszej wątpliwości.

Informacyjny Siri z masy informacji wyłowi wiadomości rzeczywiście istotne i, co ważniejsze, opowie je w sposób zrozumiały dla nas, umieści w czasie i przestrzeni. Stworzy historie, które będziemy mogli powtarzać znajomym, dla nich ciekawe, a oni będą rozumieli, o czym mówimy.

Podobnie telewizja. Będziemy oglądali telewizję dla nich, dla tych nielicznych, którzy prowadzą nas przez świat informacji, ale też doznań, emocji, przeżywania wspólnie z innymi, możliwości komentowania, socjalizowania się. Dla proponujących najlepsze narracje.

Na początku wyczekiwać będziemy ich programów w telewizji, jaką znamy. Później – wybierając z platform telewizyjnych ich autorskie programy w programach podobnych do dzisiejszych ofert VOD – Wideo na Życzenie. A już niedługo, już bardzo niedługo, omijając koncerny telewizyjne, grupy medialne, jakie znamy, i programy telewizyjne, jakie dziś znamy (TVP1, TVP2, TVP Info, TVN, TVN24, Polsat, Polsat News itd. itd.), korzystać będziemy w naszych telewizorach z wyboru aplikacji z ich autorskim spersonalizowanym światem: ich komentarzem, ich programem, rekomendowanym przez nich dokumentem czy przygotowanym przez nich, pod ich kierunkiem, serwisem informacyjnym.

Informacyjni Siri. Mistrzowie narracji.

Będzie w tej grupie – nie mam najmniejszej nawet wątpliwości – Elżbieta Jaworowicz. Nigdy program „Sprawa dla reportera” nie był prowadzony przez inną osobę. Programy były nagrywane wcześniej lub schodziły z anteny, gdy chciała zwyczajnie, po ludzku, odpocząć. Podobnie jak „Kropka nad i”, który, gdy Monika Olejnik wyjeżdża na wakacje, po prostu znika z anteny. Obie panie tworzą markę. Dla poturbowanych przez los lub dla lemingów, nieważne, ale markę. Markę!

Czas emisji „Sprawy dla reportera” od kilku już dziesięcioleci stanowi gwarancję kilkumilionowej widowni. Z kolei czas emisji programów Moniki Olejnik to czas silnych emocji w serwisach społecznościowych. Nie muszę oglądać „Kropki nad i”. Wystarczy śledzenie Twittera. Każde słowo rozmówcy i dziennikarki, każda wyrazista teza zostanie tam odzwierciedlona, skomentowana. Naprawdę nie jest ważne: pozytywnie czy negatywnie. Ważne, że każdy komentarz sieci wzmacniać będzie pozycję tej właśnie dziennikarki.

Reguły nowych mediów zrozumiał Konrad Piasecki. „Piaskiem po oczach” to jego brand. Brand netowy, sieciowy, radiowy, telewizyjny i prasowy. Nie zrozumiał – Tomasz Sekielski. Stworzył brand i go nie spersonalizował. Pozwolił na poprowadzenie „Czarno na białym” w TVN24 przez innych. Dziś to już nie jego program. A on zaczął swoją walkę w innej stacji – od początku.

Rozumieją reguły nowych mediów ci, którzy wiedzą, że przede wszystkim muszą być wkurzający, wyraziści, rozpoznawalni. A następnie muszą być wszędzie: własny program w telewizji, w radio, własny tygodnik, własny internet, blog, portal. 

Wygrywają ci, którzy pierwsi zrozumieją, że powinni zatrudnić dziennikarskie mrówki, które będą pracowały na nich, na ich brand; że tylko produkty personalizowane dziś się  liczą, że tylko one dziś „się sprzedają”.

Informacyjnym Siri będzie, i jest już dziś dla wielu, Tomasz Lis. Każdego dnia buduje nieprawdopodobne historie, wychodzi z tezami, okładkami, które natychmiast jego wierna publika chce kierować do prokuratury, Strasburga, Rady Etyki Mediów, ONZ. No bo jakże to. Tak nie przystoi, Redaktorze!

Przystoi, bo to jest walka. Walka o przetrwanie. Walka o miejsce w rankingu tych, którzy przetrwają; których już samo wypowiedzenie nazwisk powoduje zagotowanie się wody w niepodłączonym do prądu czajniku.

Im większy krzyk wokół tez, z którymi wychodzi Tomasz Lis, tym lepiej dla niego. Osoby lubiące nowe technologie znają pojęcie Page Rank’u – systemu nadającego pozycję danej strony internetowej w globalnej wyszukiwarce (która z czasem wycofała się z podawania tej informacji do publicznej wiadomości). Każdy nowy wpis, nowy retwitt (przekazanie wpisu na Twitterze dalej) wpływa na pozycję strony. Nie jest ważne nacechowanie emocjonalne wpisów, nie ma różnicy, czy wpis jest peanem pochwalnym, czy zakwestionowaniem zebranej przez całe życie autora wiedzy i doświadczenia, zakwestionowaniem jego intuicji. Każdy cytat, odniesienie się, dyskusja, debata, podgrzanie atmosfery – powodują wznoszenie się osobowej marki. Człowieka, którego trzeba słuchać, warto słuchać, aby wiedzieć, co w trawie piszczy i jak należy komentować aktualne sprawy, aby dobrze znaleźć się w swoim towarzystwie. Takim czy innym.

Rozumie to Łukasz Warzecha. Rozumie Jarosław Kuźniar. Panowie napędzają jeden drugiego. Pewnie ta dwójka – także dzięki sobie – przetrwa w tym zawodzie. Raczej będą tworzyć własne dziennikarskie brandy, gromadzić wokół siebie asystentów, researcherów, współpracowników, niż zdecydują się na służbę u innych. W takiej czy innej korporacji, pod takim czy innym, silniejszym brandem. Dziś w każdym bądź razie trudne do wyobrażenia jest, aby pozbawili się radości prowadzenia za sobą coraz większych mas.

Swój świat tworzy i do swego świata zaprasza Krzysztof Skowroński. Niegdyś szef Trójki radiowej zarządza swoimi wyznawcami, prowadzi ich w projekcie Radia Wnet. W sposób fenomenalny Krzysztof przeszedł ze świata 1.0 do świata 2.0. Każdy może być w jego projekcie nadawcą, każdy słuchaczem, każdy twórcą. Najlepsze historie opowiadane są na stronie internetowej Radia Wnet, której audycje coraz częściej słychać także w rozgłośniach radiowych w terenie. A więc w radiu klasycznym. Brandem, Informacyjnym Siri, jest tu Krzysztof Skowroński. To jego opinie przyciągają, określają świat wiadomości jego słuchaczy.

Swoje państewko w sieci budują Jacek i Michał Karnowscy. Rosnący w siłę i notujący coraz więcej wejść portal WPolityce.pl jest przewidywalny, ale też stanowić zaczął pierwszą na lewo od „Gazety Polskiej” platformę autorskich informacji i ocen. Autorskich, bowiem w świecie antysalonu, jak określiłby ten rejon inny Informacyjny Siri, Rafał Ziemkiewicz, bracia Karnowscy idą wciąż do przodu, a ich opinie słychać w kolejnych rodzajach mediów. Wszędzie tam, gdzie pojawia się luka umożliwiająca prezentację opinii alternatywnych do tych dominujących, jak choćby ostatnio w programach Jana Pospieszalskiego – innego z wyrazistych liderów opinii. Wyrazistego – ale zamykającego się na jedno tylko, telewizyjne, medium.

Im więcej pól eksploatacji, na których działa Informacyjny Siri, tym lepiej. Zrozumiał to Tadeusz Rydzyk. O ile Tomasz Lis gromadzi swych wyznawców w pokoleniu aspirujących 25–35-latków z największych miast, o tyle Tadeusz Rydzyk zagospodarowuje target 50+. Dając im dokładnie to samo, co Tomasz Lis: spójną wizję świata, w którą wpisują się kolejne spływające z jego ośrodka „władzy dusz” informacje, daje uczestnictwo, daje socjalizację. Na wszystkich frontach: poprzez media audio, wideo i tekst, także poprzez działania w sieci. Niewielu wie, że jednym z pierwszych kont tradycyjnych mediów w serwisie Twitter było konto… Radia Maryja.

Zrozumieli zasadę „im więcej pól działania, tym lepiej” Wojciech Cejrowski czy Zbigniew Hołdys – opanowujący, krok po kroku, kolejne narzędzia świata starych (programy telewizyjne, programy radiowe, własne kolumny w prasie) i nowych mediów (Twitter, Facebook). Czy uda im się zbudować trwałą, referencyjną Markę, czy jeszcze im się będzie chciało chcieć?

Kto jeszcze? Tak naprawdę – przy olbrzymiej konkurencji – dla niewielu więcej jest miejsce. Nie ma bowiem miejsca dla wielu Informacyjnych Siri, w przeciwnym wypadku tracą oni swą moc. Z każdą dodatkową zaanektowaną duszą zwiększają zaś moc, swoją pozycję na dziennikarskiej mapie.

Informacyjny Siri musi dziś cały czas biec, musi wciąż oglądać się za siebie, musi wyczuwać trendy. Konkurencją do serc, dusz, umysłów publiki są inni Informacyjni Siri, zawodowi dziennikarze, ale przecież nie tylko oni, nie tylko zawodowcy, nie tylko profesjonaliści.

Świat nowych mediów wywraca bowiem dotychczasowe reguły, o czym wszyscy się przekonujemy, gdy każdego dnia, każdego tygodnia, pojawiają się nowe aplikacje, nowe pomysły na opanowanie natłoku informacji, nowe koncepty i formy przekazywania wiadomości odbiorcom. Już nie krzyk, nie coraz głośniejsze generowanie coraz większej masy informacji (choć nie wszyscy nadawcy już to zrozumieli), lecz tworzenie technologii, dzięki którym odbiorca pozyska wówczas, gdy będzie chciał, wiadomości, na które rzeczywiście oczekuje. Świat nowych mediów to świat oparty na sztucznej inteligencji, wyprzedzania wyrażonych oczekiwań odbiorców. Tak, zanim odbiorca wypowie, a nawet pomyśli, jaka informacja jest mu potrzebna, powinna ona do niego trafić. Science fiction? Obserwując prace ośrodków badawczych zajmujących się psychologią poznawczą, komunikacją, technologiami nowych mediów – nie sądzę. Raczej: wcale nieodległa przyszłość.

Nie nadąża za nowymi mediami prawodawstwo (prawo prasowe nijak przecież nie przystaje do tych czasów), nie nadążają nauczane wciąż jeszcze modele ekonomiki mediów (poza tymi z obszaru freekonomii, wpierw wyśmiewanymi, dziś przedzierającymi się powoli także do świata uczelni wyższych). Nie nadąża za nowymi mediami kształcenie na kierunkach związanych z komunikacją masową: dziennikarstwem, PR, marketingiem, zarządzaniem.

W świecie nowych mediów każdy może być nadawcą informacji. Poznając i wprowadzając w życie kilkadziesiąt reguł, może stać się w stosunkowo krótkim (o wiele krótszym niż w świecie tradycyjnych mediów) Informacyjnym Siri. Nie musi bowiem terminować w redakcjach. Nie musi zdobywać wykształcenia na studiach dziennikarskich, niezależnie magisterskich, licencjackich, podyplomowych. Ba, nie musi mieć karty mikrofonowej ani legitymacji dziennikarskiej, aby zostać Informacyjnym Siri. Nie musi pracować w redakcji. Nie musi być zatrudnionym przez koncern wydawniczy. Może nawet wykonywać jako pierwszy zawód – zawód inny. Choćby rozmawiającego wciąż z ludźmi taksówkarza.

Sławomir Sierakowski tworzący intelektualną karmę dla polskiej lewicy – blog Krytyki Politycznej, Azrael Kubacki tworzący dla swoich odbiorców sieć informacyjną dla szybkich opinii swego autorstwa na kilkudziesięciu portalach czy Kataryna – blogerka, której wpisy stanowią dobrze udokumentowane analizy, na które często nie pokusiliby się zawodowi dziennikarze (gdyż wymagają dużo pracy, solidnej pracy analitycznej, solidnego zaplecza i sporo czasu) – są na najlepszej drodze, aby znaleźć się w grupie dziesięciu polskich Informacyjnych Siri.

Dlaczegóżby też Informacyjnym Siri nie miałby stać się, po ustąpieniu z funkcji Ministra Spraw Zagranicznych rzecz jasna, Radosław Sikorski? Niegdyś dziennikarz, fenomenalnie władający Twitterem, z którego uczynił własne medium (opowiadał o tym w pierwszym wydaniu „Nowych Mediów”, wskazując także przyjęte wykształcenie i pracę w strefie anglojęzycznej wymuszającej precyzję słowa jako jedną z przyczyn tak skutecznego używania Twittera do swoich celów), po ustąpieniu ze stanowiska szefa MSZ nadal zachowa przecież swoje wpływy wśród odbiorców. Może rekomendować. Może prowadzić przez świat. Może opowiadać. Dlaczegóżby nie mógłby stać się, z takim życiowym doświadczeniem, wiedzą, intuicją, kontaktami, Informacyjnym Siri dla swoich odbiorców?

Informacyjnym Siri w świecie nowych mediów może stać się aktor, polityk, sportowiec, blogger, analityk, lekarz, prawnik, taksówkarz. Każdy, kto jest w stanie zafrapować nas i wciągnąć do swego kręgu. Nie musi dziś już inwestować w drogi sprzęt, drukarnie, studia telewizyjne, koncesje. Ośrodek nadawczy, cały wielki ośrodek telewizyjny, całą wielopiętrową redakcję, zecernię, drukarnię ma przecież w swojej kieszeni. W swoim smartfonie. Aby wpisał, wytworzył, wysłał, nie potrzebuje, i nie będzie potrzebował w przyszłości, niczyich zgód. Nikt nie będzie cenzurował jego pracy.

Dziś, rzecz jasna, łatwiej jest stać się Informacyjnym Siri markom już ukształtowanym przez lata, przez tradycyjne media, tym tak dobrze znanym wszystkim medialnym celebrytom, ale jutro?

Jutro wiele zależy od pomysłowości, pracy, determinacji. Chcąc zachować skalę masową swego wpływu, Informacyjny Siri musi wciąż, bez ustanku przyciągać uwagę mas. Wszyscy muszą się wciąż uczyć, kształcić, zyskiwać nowe doświadczenie, ale on – szczególnie. Każde ważne wydarzenie powinien łączyć w ciąg z innymi wydarzeniami, zgodnie z tą wizją świata, w której tkwią (za jego sprawą także) odbiorcy. Musi wciąż biec. I być konsekwentny. Jeśli by na chwilę choćby zwolnił, zostałby wyprzedzony przez innych. Jeśli zrobiłby fałszywy krok – leci w przepaść. Jeśli nie przemyślałby swej obecności w sieci – również.

Obserwowałem w sieci znaną artystkę pracującą w Nowym Jorku. Jej grafiki były tajemnicze, piękne, urokliwe. Zatrzymujące spojrzenie, każące pomyśleć, pozostawiające wielkie pole własnych interpretacji. Gdy jednak zacząłem śledzić jej wpisy na Twitterze, jej wpisy o jej życiu, jej myślach, jej dniu, jej relacjach z innymi – urok prysnął. Nie, nie będzie dla mnie Informacyjnym Siri, nawet choćby Mini-Siri w świecie sztuki, ekspresji, przeżywania. Nie dorosła do moich wyobrażeń, a może potrzeb.

Informacyjny Siri, aby nie został porzucony, powinien też tworzyć świadomych bądź nieświadomych ewangelistów jego wpływu. To ci, zwani w sieci „hejterami”, którzy każdą sondę WPolityce.pl braci Karnowskich oprotestowują, podobnie jak bliscy są wyrzucenia telewizorów, radioodbiorników i komputerów po zapoznaniu się z twórczością Tomasza Lisa. Ewangelista nie zawsze bowiem musi się zgadzać. Ważne, aby czytał, oglądał, słuchał – i przekazywał dalej; aby tworzył i rozpowszechniał dobre historie.

Nie potrzeba nam dziś, w natłoku zdarzeń, informacji, bajtów danych, opinii ani informacji od ludzi może i twórczych, może i mądrych, ale – biorąc pod uwagę ich słowa, ich komunikację – jednak szarych, nijakich. Nie ma już trochę miejsca dla ludzi ceniących umiar, rozwagę; ludzi, którzy nie ferują wyroków, nie flekują rozmówców, nie budują napięcia dla napięcia. Będą, ale spadną do nisz.

Tymczasem Informacyjni Siri budują swą moc. Muszą wciąż walczyć. Wciąż musi być o nich głośno. Nie mogą zejść z pola zainteresowania publiczności. Nie ma przecież żadnego innego powodu, aby Monika Olejnik w dniach Euro 2012 wystąpiła z piłką na głowie. Ani aby Tomasz Terlikowski walczył tak ostro o to, aby za każdym razem wybrzmiała jego opinia, gdy temat dotyczy obszaru, który przynależny jest jemu: Kościół, związki partnerskie, celibat księży, pedofilia… Na wszystkich frontach tej walki.

Walki o dusze. Walki, która buduje pozycję w rankingu Informacyjnych Siri. Rankingu, który wciąż jest w fazie tworzenia się. Być może zresztą ten stan będzie stanem permanentnym, tak permanentna jest walka o portfele, decyzje konsumenckie oraz kartki wyborcze odbiorców.

Walka o to, kto będzie opowiadał nam świat, czyjej opowieści będziemy chcieli wierzyć.

Eryk Mistewicz

Tekst ukazał się w drugim wydaniu kwartalnika „Nowe Media”