Polskie Radio
5 kwietnia 2017 r.
– Elity polityczne Francji, te elity, które chcą kontynuacji i maksymalnej redukcji zdarzeń nieprzewidywalnych, dawno już postawiły na Emmanuela Macrona. Robią więc wszystko, aby uniemożliwić wejście do drugiej tury Francoisowi Fillonowi. Licząc jednocześnie, że Macron zdoła pokonać w drugiej turze Marine Le Pen. Tu może jednak czekać nas wszystkich niespodzianka – mówił w wywiadzie dla PolskieRadio.pl Eryk Mistewicz, prezes Instytutu Nowych Mediów i obserwator francuskiej sceny politycznej.
Wybory prezydenckie we Francji coraz bliżej. Z sondaży już jakiś czas temu wyłoniła się trójka faworytów z szansami na drugą turę – to antyunijna Marine Le Pen, centroprawicowy Francois Fillon oraz centrolewicowy Emmanuel Macron. W drugiej debacie wyborczej udział wzięli wszyscy kandydaci, którzy spełnili wymogi startu w wyborczym wyścigu.
Poza trójką faworytów byli to: Jean-Luc Mélenchon (skrajna lewica, Zieloni) i Benoît Hamon (Partia Socjalistyczna), którzy wzięli udział w pierwszej debacie pomiędzy pięcioma kandydatami, Jean Lassalle (centrum, „Resistance!”), Nathalie Arthaud (komunizm, Lutte Ouvrière, dosł. Walka robotników), Jacques Cheminade (radykalna lewica, Ruch La Rouche) , Philippe Poutou (skrajna lewica, Partia Antykapitalistyczna), François Asselineau (Unia Republikańska, prawica), Nicolas Dupont-Aignan (Debout Le France, dosł.Powstań Francjo, skrajna prawica).
O wrażenia z ostatniej debaty spytaliśmy Eryka Mistewicza, prezesa Instytutu Nowych Mediów oraz eksperta od marketingu politycznego. Nasz rozmówca z bliska obserwuje kampanię wyborczą we Francji.
Daniel Czyżewski, PolskieRadio.pl: Jakie wrażenia po debacie? Kto wyszedł z tarczą, kto na tarczy?
Eryk Mistewicz: Przede wszystkim bardzo dobrze że debata ta się odbyła. Po raz pierwszy spotkali się wszyscy kandydaci startujący w tych wyborach. Jedenastu i każdy miał tu tyle samo szans, aby zaciekawić. Nie było równych i równiejszych. To ważne, bowiem na tle innych kandydatów dotychczasowi faworyci wyścigu wypadli blado, by nie powiedzieć przeciętnie. Gdy wszystkie światła nie były skierowane tylko na niego, bardzo przeciętnie wypadł Emmanuel Macron, pomysł na kontynuację we francuskiej polityce.
Także średnie było wystąpienie Marine Le Pen, bardziej dbała o to, aby nie powiedzieć słowo za dużo, co rezonowałoby później w kampanii, niż przypuścić atak. Zresztą, faworytka w sondażach miała w tej debacie najwięcej do stracenia, niewiele mogłaby zyskać. „Siłę spokoju” zachował także Francois Fillon. Francuzi bardzo często powtarzają, że budzi sympatie – przechodzi tak wielki atak mediów i służb śledczych, a mimo to zachowuje spokój. Podobnie było w tej debacie.
Jak wypadli kandydaci z mniejszym poparciem? W tej debacie mieliśmy aż 11 osób.
Ważne wydaje mi się przedstawienie bliżej systemu francuskiego. Jak zostać kandydatem, jak znaleźć się wśród tej jedenastki? Decyduje możliwość zebrania 500 głosów poparcia od dotychczasowych liderów opinii w polityce francuskich, a więc deputowanych i eurodeputowanych, szefów regionów, radnych. To nie zawsze jest łatwe. I stanowi „bramkę” dopuszczającą na scenę wielkiej polityki. I właśnie dlatego poziom kandydatów był w miarę wysoki. Niektórzy z nich to zresztą weterani startujący w kolejnej kampanii. Jacques Cheminade mam wrażenie, że startuje i mówi o starcie w kampanii od kiedy pamiętam.
Na pewno zaciekawił Jean-Luc Melenchon, reprezentant skrajnej lewicy, z ogromną pasją i zdolnością przejmowania pola debaty. Przerywał, krzyczał, jego twarz wyrażała wszystko, czego nie zdołał powiedzieć. Przy tym jest naturalny, przekonany do swojej wizji Francji: laickiej, wspomagającej obywateli maksymalnym „socjalem”. Za cel wybrał sobie Marine Le Pen i ich wielokrotne starcia na pewno będą wracać w relacjach z tej debaty.
Nie zdziwię się, jeśli, co już teraz pokazują sondaże, przejmie elektorat lewicowy. Szczególnie że kandydat oficjalny Partii Socjalistycznej, Benoit Hamon, po prostu nie pociąga. Także przedstawiciel Nowej Partii Antykapitalistycznej, związkowiec Philippe Poutou nie zdołał wykorzystać w tej debacie swojej szansy. Z rozrzewnieniem wspominam Oliviera Besancenota, kandydata NPA z wyborów w 2007 r. Wtedy zdobył ponad 1,5 miliona głosów i rzeczywiście przemawiał z pasją, żarem. To ludzi przyciąga, tak jak dziś przyciąga do Jean-Luca Melenchona, najsilniejszego kandydata po lewej stronie. Umocnionego tylko dzięki tej debacie.
Mówi Pan, że to pierwsza debata uwzględniająca wszystkie kandydatury. Czemu dopiero teraz mamy égalité dla wszystkich chcących objąć najwyższy urząd w państwie?
Znów specyfika francuskiej polityki, w której wiele spraw rozwiązywanych jest w sposób nieco ukryty przed wzrokiem profanów. Bardzo wielka jest rola stowarzyszeń, organizacji, klubów, lóż – w pozytywnym tego słowa znaczeniu. To stowarzyszenia obywateli wybierają swoich przedstawicieli, chroniąc – jak im się wydaje – demokrację. I często później przegrywają w rywalizacji z „głosem ludu”, jeśli ich kandydatury przedstawią pod werdykt prawyborczy. Zauważmy, że ani Benoit Hamon u socjalistów ani Francois Fillon u Republikanów nie byli faworytami prawyborów. A jednak to oni wychynęli niczym króliki z kapelusza.
Elity polityczne Francji, te elity, które chcą kontynuacji i maksymalnej redukcji zdarzeń nieprzewidywalnych, dawno już postawiły na Emmanuela Macrona. Robią więc wszystko, aby uniemożliwić wejście do drugiej tury Francoisowi Fillonowi. Licząc jednocześnie, że Macron zdoła pokonać w drugiej turze Marine Le Pen. Tu może jednak czekać nas wszystkich niespodzianka. Wiele zależy bowiem od frekwencji wyborczej. Wyborcy Marine Le Pen to zdyscyplinowana armia, wyborcy pozostałych partii to raczej sympatycy niż wojsko.
Wracając do debaty, po cóż prezentować innych, jeśli światła powinny być skierowane jedynie na Macrona, gdyż to on ma wygrać, a rozpraszanie jego sylwetki innymi kandydatami tylko wprowadza niepotrzebny rozgardiasz?
Marine Le Pen starła się z Macronem odnośnie powrotu do franka jako waluty. Czy ten postulat Len Pen ma tylko antyunijne podłoże czy ma ona również ekonomiczne argumenty?
Marine Le Pen walczy z dotychczasowym sposobem organizacji Europy, w tym z Euro. Zarówno Emmanuel Macron, jak i szczególnie Francois Fillon, chcą silnego Euro. Fillon wręcz chciałby, aby Euro stało się walutą światową, rywalizując z dolarem. To wzmacniałoby także Europę. Dla Marine Le Pen Euro jest jedną z przyczyn zła wszelakiego. W poprzedniej debacie, tylko pięciu kandydatów, prezentowała tabelkę, z której wynikało, że na wprowadzeniu Euro w miejsce franka Francuzi i Francja stracili, a zyskały Niemcy. W kampanii wyborczej nie ma miejsca na zbyt wiele racjonalnych argumentów, skojarzenie zmniejszającej się siły nabywczej Francuzów z walutą Euro na pewno jest jedną z linii propagandy wyborczej Marine Le Pen. Linii dosyć sprawnie prowadzonej.
Jak wypadł Fillon? Debaty pomagają mu odbić się w sondażach mimo zarzutom o fikcyjnej pracy dla żony i dzieci?
Lista zarzutów wobec Francoisa Fillona przekroczyła z wolna 30 pozycji. Gdy jednak je wycisnąć okaże się, że trudno postawić zarzuty, że było działanie niezgodne z prawem. Z przyzwoitością – w kilku przypadkach, oczywiście. Ale z prawem – trudno tu postawić konkretny zarzut. Dla Francuzów poziom ataku mediów na kandydata Republikanów przypomina podobne ataki na Nicolasa Sarkozy’ego.
Teraz Fillon po przejściu tak huraganowego ostrzału powoli wyrównuje, odzyskuje teren. W debacie pokazał „siłe spokoju”. Nie wchodził w utarczki. Zachował postawę męża stanu. Wzmocnił swoich wyborców, przyciągnął tych, którzy od niego odeszli. Zresztą, dokąd pójdą wyborcy centro-prawicy? Przecież nie zagłosują ani na Marine Le Pen ani na Emmanuela Macrona, nie mówiąc już o bardziej egzotycznych wyborach.
Myśli Pan, że Macron utrzyma pozycję w sondażach po debacie?
Ta debata mu nie pomogła. Światła nie były skierowane tylko na niego. Wobec siły spokoju Fillona i dobrze skonkretyzowanej wizji Francji, Europy, świata prezentowanej przez Le Pen, wypowiedzi Macrona były nijakie. Chęć przypodobania się wszystkim, i lewicy i prawicy, i dużemu biznesowi i ekologom i związkowcom, to nie jest to, co jest zrozumiałe dla wyborców szukających jednak wyrazistości.
Oczywiście, wszystkie ręce na pokład i promocja Macrona, z niesamowitą siłą i być może także rezygnacją Benoita Hamona jeszcze przed pierwszą turą i przekazaniem głosów na Macrona, wszystko to jest możliwe. Ale ta debata raczej obnażyła jego pływanie w tej kampanii, niż chęć prezentacji konkretnej, oczekiwanej przez Francuzów wizji kraju. Kontynuacja tego, co wcześniej dał Francji i Francuzom Francois Hollande, polityk bardzo źle odbierany, to jednak zbyt mało do oczarowania wyborców.
Dziękuję serdecznie za rozmowę.
Również dziękuję.
Z Erykiem Mistewiczem rozmawiał Daniel Czyżewski, PolskieRadio.pl