„Czyja jest Polska.pl?”, Uważam Rze

45/2011


Oddając domenę Polska.pl, państwo zrzeka się prawa do kształtowania tożsamości, wizerunku, integralności narodu. We Francji to wystarczający powód dymisji osoby za to odpowiedzialnej

Ilekroć spotykam Thierry’ego Sausseza, słyszę o tym, co jest cechą każdego lidera: o mocy zmiany. Lider nie jest już odpowiedzialny tylko za hodowanie wzrostu gospodarczego – bóstwa naszych czasów – ani za obronność; tej odpowiedzialności zrzekł się, „wpisując” swój kraj w struktury NATO. Nie jest też odpowiedzialny za rolnictwo czy autostrady od czasu, gdy „zapisał” swój kraj do ponadnarodowej struktury Unii Europejskiej.

Za co więc lider jest odpowiedzialny przed wspólnotą?

Przede wszystkim jest strażnikiem pieczęci narodu. Jest władcą godności kraju, swoistych „sterowników tożsamości”, bez których wspólnota rozpierzcha się i nie jest w stanie się zebrać wokół spraw podstawowych. Lider definiuje rzeczywistość, opowiadając ją – przypomina historię wspólnoty, która odnosiła sukcesy wówczas, gdy była godna, dumna, zjednoczona, z wielką energią zabierała się do zadań, które wydawały się ponad jej siły.

Opowieść jest od wieków najskuteczniejszym narzędziem lidera.

Pierwszą decyzją prezydenta Sarkozy’ego po wygranych wyborach było nakazanie, aby co roku we francuskich liceach w dniu rozpoczęcia roku szkolnego odczytywany był list do rodziców napisany przez Guya Môqueta, młodego komunistę rozstrzelanego w 1941 r. W globalizującym się świecie to porażający list o miłości do ojczyzny. „Ten 17-latek oddał życie za Francję. Jego przykład jest przykładem z przeszłości, ale też dla przyszłości” – dekretował Sarkozy.

Thierry Saussez współtworzył kilkaset kampanii wyborczych, w tym kampanię Sarkozy’ego. Później pracował nad komunikacją rządu Fillona. Ostatnia wydana przez niego we Francji książka nosi tytuł „Manifest optymisty”. Na prośbę prezydenta i premiera stworzył największy, wciąż rozbudowywany projekt francuskiej tożsamości w cyberprzestrzeni: www.france.fr. Nikt nie wpadłby na pomysł, by redakcjom „Le Figaro”, „Le Monde” czy AFP oddać ten portal w dzierżawę czy pod zarząd.

Nikt zresztą nie wpadłby na podobny pomysł, nikt nie zaakceptowałby oddania domeny podstawowej do uprawiania polityki tożsamościowej jakiemukolwiek podmiotowi, choćby miał on jedynie zarabiać dzięki temu pieniądze, nie mówiąc już o przedstawianiu w nim Francji, prowadzeniu operacji ideologicznych. Ktoś, kto zaakceptowałby taką decyzję, spotkałby się z natychmiastową dymisją. Domena www.france.fr w czasach cybergospodarki i zarządzania cybertożsamością stanowi dobro publiczne, ogólnonarodowe.

Dlaczego o tym piszę? Naukowa i Akademicka Sieć Komputerowa, polska instytucja władzy publicznej, zbudowana w oparciu o wielomilionowe publiczne dotacje, nadzorowana przez urzędników państwa polskiego, w zaciszu gabinetów podpisała właśnie  umowę o użyczeniu domeny www.polska.pl (a także www.poland.pl) firmie Agora. Nie są dostępne bliższe dane dotyczące trybu tej decyzji ani planu wykorzystania tych portali. Internauci (o sprawie jako pierwszy poinformował blog Iname.pl) kilkudniowym wrzeniem wymusili przed paroma dniami opublikowanie oficjalnego – choć maksymalnie mglistego – komunikatu.

Dlaczego państwo polskie zrzeka się swego podstawowego prawa: kształtowania ducha wspólnoty, zarządzania tożsamością i wizerunkiem, cedując możliwość budowania tej opowieści zideologizowanej firmie prywatnej, jaką jest Agora?

Przed 11 listopada PZPN postanowił – decyzją o pozbawieniu narodowej drużyny orzełków – przetestować zdolność Polaków i ich instytucji do obrony podstawowych wartości, ochrony „tożsamościowych pieczęci”. Idea, aby Polacy na pytanie „Jaki znak Twój?” odpowiadali: „A cokolwiek!”, jeszcze w tym roku napotkała opór i wspólnoty, i instytucji. Władze piłkarskiego związku obeszły się smakiem, gdy koncern Nike zrozumiał, że za chwilę czeka go bojkot konsumencki. Orzełki, przynajmniej na razie, wróciły.

Sprawa z domeną www.polska.pl jest podobna. Jedyna różnica: miejsce PZPN zajął NASK. Reakcje NASK i PZPN po ujawnieniu sprawy są podobne. Przede wszystkim jednak znów chodzi – jak w przypadku orzełka – o uderzenie w splot słoneczny wspólnoty.

Domena www.polska.pl – „cyberwizytówka Polski” – nie może stanowić aportu państwa do portalu, na którym ktoś inny będzie budował opowieść o tym, co konstytuuje wspólnotę Polaków (w kraju i z zagranicy). Jest niezbywalną domeną państwa polskiego.

W czasach budowy ekosystemu nowych mediów być może najlepszym rozwiązaniem byłoby, aby – tak jak ma to miejsce w innych państwach – zagospodarowaniem domen www.polska.pl i www.poland.pl, jawnie, po dogłębnej refleksji, z maksymalną uwagą, zajęła się Kancelaria Prezydenta RP.

Eryk Mistewicz

Autor jest konsultantem politycznym, współautorem „Anatomii władzy” i autorem ostatnio wydanej książki „Marketing narracyjny”.