„Dlaczego przychodzę do redaktor Jaworowicz”, Uważam Rze

40/2012

We wszystkich stacjach TV rośnie oglądalność programów interwencyjnych, jakby wesołe śpiewanki zaczynały nudzić

Znajomi nie rozumieją, po co tam chodzę. Przecież tam bieda aż piszczy. Przecież interior przeraża swą beznadzieją. Przecież wśród 3,5–4 mln widzów, którzy gromadzą się tydzień w tydzień, aby oglądać „Sprawę dla reportera”, nie ma ani jednego potencjalnego klienta dla moich usług.

A jednak. Ten program wyprostowuje każdego. Pamiętam oczy mecenasa „warszawki”, tego, o którym mówi się, że bije kolejne żony i obsługuje grupy mafijne, gdy nie mógł ukryć wzruszenia. I konieczność powtórzenia nagrania końcówki programu, gdy wszyscy najzwyczajniej nie wytrzymali emocji.

Emocje. Żaden program tak silnie nie operuje prawdziwymi emocjami. Żaden nie pokazuje uważniej prawdziwej Polski.

Siła mocnych narracji: spatologizowana władza na wszystkich poziomach, im niżej, tym gorzej. Idące na łatwiznę sądy (ileż spraw udało się odnowić ekipie Jaworowicz, mimo że wydały się definitywnie zakończone). Niefunkcjonująca pomoc społeczna. Ludzka naiwność i głupota, ale i pazerność, brak najprostszych odruchów. Zniszczony solidaryzm społeczny. I, jak w ostatnim programie, Kubuś z wodogłowiem, który nie ma najmniejszych nawet szans na wózek rehabilitacyjny.

Jeden z zaprzyjaźnionych polityków powiedział, że przeraża go ten program. Inny, że powinien zniknąć z anteny, bo niepokojąco, bulwersująco pokazuje prawdziwy kraj. Dotyka Polskę. Ale ktoś inny zaproponował, aby pokazywać go obowiązkowo posłom przed rozpoczęciem posiedzeń Sejmu…

3,5 mln widzów „Sprawy dla reportera” to nie wyjątek, lecz moim zdaniem przejaw trendu. Coś bowiem się zmienia. We wszystkich telewizjach lawinowo rośnie oglądalność programów interwencyjnych: polsatowskich „Interwencji” czy TVN-owskiej „Uwagi”. Jakby wesołe śpiewanki zaczynały nudzić. Jakby zauważono w nich coś nienaturalnego, dostrzeżono fałszywy ton. To, co pozwalało oderwać się, zapomnieć, z czasem – po powrocie do rzeczywistości – zaczyna uwierać.

Program Elżbiety Jaworowicz wyprostowuje. Przywraca proporcje. Pionizuje.

Traf chce, że ostatnio zaproszenia do „Sprawy dla reportera” zastają mnie w Nicei, w Paryżu lub w Polsce przy warsztatach i spotkaniach w najlepszych, najdroższych hotelach, z uśmiechniętymi ludźmi. Cena deseru oscyluje tu wokół tego, za co rodzina pana Władysława, którego poznam w trakcie nagrania, musi przeżyć z pieniędzy od opieki społecznej przez miesiąc. Bez ogrzewania, bo prąd dawno odcięto. Kolejna zima.

Rzeczywistość w najmniej atrakcyjnej postaci. Prawda nietworzona przez marketingowców, media, lecz raczej fotografowana, przekazywana dalej wbrew elitom i dużej części publiki. Prawdziwa rola mediów.

Nouriel Roubini powtarza, jak ostatnio w BBW, dystrybuowanym dla gości Forum Ekonomicznego w Krynicy, że 1 proc. populacji żyje w zamkniętym świecie nadmiernych przywilejów i nie zdaje sobie sprawy ze stopnia frustracji społeczeństwa, że czeka nas ciężka praca, by uniknąć niekontrolowanego buntu społecznego i politycznego.

Tak, byłby Nouriel Roubini świetnym gościem w „Sprawie dla reportera”.

Eryk Mistewicz