44/2012
Coraz więcej tekstów nie jest dla ludzi, lecz dla maszyn. Dziennikarstwo zmierza ku produkcji bezsensownych treści.
Kolejny po pomyśle zamykania treści w sieci równie genialny pomysł ratowania mediów: podporządkowanie produkowanych przez dziennikarzy materiałów wymaganiom wyszukiwarek.
Jeszcze niedawno można było się śmiać z pomysłu, aby kolegia redakcyjne rozpoczynać analizą pytań kierowanych do Google i na tej podstawie przygotowywać wydanie gazety.
Redaktorzy naczelni abdykowali na rzecz informatyka po dwudniowym kursie SEO (optymalizacja stron w sieci). Jeśli odbiorcy wpisywać będą w wyszukiwarkę: „Rozwód mamy Madzi”, to o tym będą pisali dziennikarze.
To niemożliwe, a jednak już się dzieje. Spójrzmy na blogi technologiczne kapiące od układów promocyjnych z producentami telefonów. Czasami się wydaje, że nikt poza botami – robotami indeksującymi strony internetowe w sieci – już ich nie czyta.
To jednak, co wydaje się językową niechlujnością i „tekstami o niczym”, jest przemyślaną strategią. Słowa, nazwy modeli telefonów, frazy kluczowe rzucane tak, aby być lepiej widzianym nie przez ludzi, lecz przez boty wyszukiwarek. Powtarzane frazy kluczowe – zgodne z Google Keyword Tool External, narzędziem mierzącym „opłacalność” użycia poszczególnych słów i podpowiadającym zamianę słów na bardziej „opłacalne”. „Telefon ceny tanio kupić”. „Najlepsza Nokia tanio, smartfon”.
Teksty o niczym, aby więcej. I aby osobne, nawet krótkie, ale osobno indeksowane przez wyszukiwarkę. Coraz wyżej w wynikach wyszukiwania.
Dziennikarstwo niekierowane do „human”, lecz do „botów”.
I rozgoryczeni ludzie natykający się na takie strony, uciekający od takiego dziennikarstwa dalej. Już jednak „zaliczeni” w budżetach reklamowych. Bo byli, bo weszli, bo kliknęli.
Martin Asser z BBC News skierował ostatnio do dziennikarzy zalecenia, aby tak właśnie pisali (do wyszukiwarek), operując najbardziej prymitywnymi zbitkami słów, a na początek wiadomości wysuwając wiązki nazw, miejsc, nazwisk oddzielanych przecinkami.
Kluczowe zdanie zalecenia Assera brzmi: „Dziennikarze powinni wyrażać swą kreatywność i upakować swą wiedzę w 55 znakach (ze spacjami). Wynika to z miejsca przeznaczonego na wyświetlenie wiadomości w wynikach wyszukiwań Google”.
Tekst ten dedykuję tym dziennikarzom, którzy – gdy prezentowałem im serwis Twitter – narzekali, że w 140 znakach nie są w stanie niczego przekazać. Jeśli będą musieli się zmieścić w 55 znakach (ze spacjami), to będą Twitter błogosławić. 140 znaków w porównaniu z 55 ze spacjami to już przecież literatura!
A o tym, jak zmienia się dziennikarstwo, o najnowszych trendach w komunikacji politycznej, public relations i skuteczności w marketingu piszemy więcej w kwartalniku „Nowe Media” (kolejne wydanie trafiło do salonów prasowych). Prezentując „Nowe Media”, wierzę, że wciąż jest zapotrzebowanie na wysokiej jakości „paliwo dla mózgu”, na analizy trendów. I teksty dłuższe niż 55 znaków.
Eryk Mistewicz
Nowe Media, kwartalnik pod red. Eryka Mistewicza, nr 2 Operon, 2012