„Każdy ma swoje bunga-bunga”, Uważam Rze

44/2011


Włosi mają prawo z sympatią i podziwem mówić o kolejnym premierze. Znów opowiada im to, co lubią najbardziej. Świetne historie

Doradca Silvia Berlusconiego podczas przygotowań do najważniejszego spotkania europejskich marketingowców politycznych na XXI Forum Ekonomicznym w Krynicy tryskał optymizmem. Dziś na Twitterze odpisuje mi, że uwija się jak w ukropie między spotkaniami, gasi pożary i generuje kolejne narracje dla nowego klienta.

Nie pytam, jakie narracje i dla jakiego klienta. Jest nad Tybrem najlepszy, pytać więc chyba nie muszę.

Agencja ANSA, a w ślad za nią rozentuzjazmowany tłum dziennikarzy z całego świata donoszą: oto nowy premier Włoch Mario Monti wściekł się, gdy zobaczył, jak wielkim samolotem miał lecieć z kilkoma współpracownikami do Brukseli. Airbus 330 zabiera kilkuset pasażerów. „Ależ on jest wielki, a nas jest tak mało. Nie ma czegoś mniejszego?” – zapytał. I dalsza relacja agencji ANSA: „W reakcji na te słowa dowództwo 1. pułku lotnictwa odpowiedzialnego za loty rządowe błyskawicznie przygotowało mniejszy samolot Falcon 900. Tą maszyną szef rządu poleciał na rozmowy w siedzibie Unii Europejskiej”.

Mario Monti objął urząd po „wieku rozpusty i chaosu” – rządach Berlusconiego. Tworzy „gabinet techniczny”. Czy do utrzymania rządu na pewno wystarczy dobra praca?

Oczywiście, nie. Monti, jak Berlusconi, zdaje się na technikę opowiadania siebie i swojej polityki. Tu prochu nie wymyśli. Musi karmić Włochów dobrymi historiami. Nie tabelami wzrostu, lewarowaniem kwot brutto, ESFS, deficytem budżetowym, trendem bocznym, implementacjami tabel wzrostu. Cokolwiek by o tym mówił, ludzie i tak nie zrozumieją.

A od czasów oszustów z agencji ratingowych i oszustów w roli ekspertów gospodarczych już nie wiedzą, komu ufać. Kierują się więc instynktem, ku temu, co są w stanie jeszcze przyswoić, zrozumieć. Ku opowieściom.

„Historia będzie powtarzana o wiele częściej niż niezależnie jaki raport statystyczny” – przekonuje w swych pracach Peg Neuhauser.

„Nowy premier Włoch pokazuje, że rządy w stylu bunga-bunga Silvia Berlusconiego to już w Italii przeszłość. Mario Monti po raz kolejny dał przykład skromności i oszczędności, wracając po weekendzie z Mediolanu do stolicy pociągiem” – to już nie ANSA, lecz jedna z polskich agencji zafascynowana kolejną opowieścią o oszczędnym premierze. O takim, który dba o rozwój rodzimego przemysłu. Z dworca Roma Termini kazał się bowiem wieźć do siedziby szefa rządu koniecznie włoskim autem. „Nowy premier ze zdziwieniem stwierdził, że w parku samochodowym kancelarii nie ma aut produkcji włoskiej. Ponieważ nalegał, znaleziono wreszcie starą lancię thesis. To nią przejechał dziś Monti z dworca Termini do centrum Rzymu: z Mediolanu powrócił bowiem nie służbowym samolotem, który mu przysługuje, lecz szybkim pociągiem. Bagażem zajęli się funkcjonariusze ochrony, on sam nie wypuścił z rąk swojej nieodłącznej teczki” – relacjonują podekscy-towani dziennikarze z całego świata.

„Następuje inflacja debaty publicznej zastępowanej opowieścią jako aparaturą formatującą nasze umysły poprzez opowiadane historie” – konstatuje filozof Yves Citton w „Mythocratie”.

Dlaczego dziennikarze nie przeliczą, jak ma się oszczędność na przelocie samolotem z Mediolanu do Rzymu wobec całości budżetu państwa; jaką część ułamka z ułamka promili stanowią osz-czędności? Czy media współgrają z rządzącymi, a może wyłącznie dobrze wykonują swą pracę dla ludzi oczekujących od nich takich historii? Może w natłoku wiadomości w  żaden inny sposób widzowie, czytelnicy nie są już w stanie przyswoić informacji, jak tylko podanej w formie ciekawej, zmuszającej do podzielenia się z innymi historii?

Dla Rolanda Barthesa narracja sama w sobie jest wielką kategorią wiedzy, której używamy, ucząc się i porządkując świat. Dla mnie jest dziś najskuteczniejszym w komunikacji masowej narzędziem osiągania celów.

Przy najbliższej okazji spytam kolegę, czy premier Monti, gdy zacznie mu spadać poparcie, kupi bilet na nocny autobus do Brukseli? Wyda walkę palaczom papierosów w miejscach publicznych? Przed kamerami telewizyjnymi zbeszta oligarchów? Wda się w wojnę ze stadionowymi chuliganami? Nie mam wątpliwości: jeśli jego historia zostanie dobrze przygotowana i perfekcyjnie opowiedziana, odnotuje skok popularności i poparcia.

Dzięki mediom? Nie, media będą tu tylko jednym ze wzmacniaczy. Bez układania się z nimi i kupowania ich także można sobie radzić. W komunikacji od techniki ważniejsza staje się dziś strategia. Od siły mediów – siła profesjonalnie przygotowanej, rozpisanej na obrazy i sceny opowieści o premierze jeżdżącym koleją, który bardzo się stara, więc przecież nie może być odpowiedzialny za wszechogarniający kryzys, nieprawdaż?

Eryk Mistewicz

Autor jest konsultantem politycznym, współautorem „Anatomii władzy” i ostatnio wydanej książki „Marketing narracyjny”.