„Promocja Polski wciąż nie istnieje”, Uważam Rze

23/2012

Gdy nie opowiadamy własnej historii, inni opowiadają ją za nas: o antysemitach, mordercach, złodziejach aut, alkoholikach.

Od 25 lat nic się nie zmienia. Siedem ministerstw i 30 fundacji każdego roku marnotrawi – łącznie z funduszami marszałków województw – 1 mld zł.

Od 25 lat brak choćby elementarnej koordynacji działań. Także ostatnio, gdy okazja goniła okazję: rocznica Chopinowska, polska prezydencja, Euro 2012… Nic z tego. Każdy resort pociągnął sukno w swoją stronę. Rada Promocji Polski okazała się fikcją.

Od 25 lat tysiące urzędników, fundacji, izb i stowarzyszeń żyje z kolejnych zleceń, programów ramowych i organizacji seminariów rozstrząsających z powagą czy marką Polski powinien być bocian, oscypek, żubr a może jednak latawiec? I to w czasie, gdy inne kraje odchodzą od marki, ważniejsza jest bowiem opowieść.

Od 25 lat była tylko jedna skuteczna, zauważona w świecie akcja promocyjna Polski. Jak jednak bardzo trzeba nienawidzić rodaków, aby z ich podatków realizować reklamówki sprowadzające ich aspiracje, a i ich samych do roli co najwyżej hydraulików zaś ich partnerki do wyuzdanych, dyspozycyjnych w każdym calu pielęgniarek?

Od 25 lat „polskie historie” są opowiadane przez innych. Dobrym przykładem bohaterska obrona Londynu przez polskich lotników. Uwaga: już nie przez polskich. Niepilnowany mit przejęli Czesi. Zawładnęli wyobraźnią narracjami o bohaterskich czeskich lotnikach ginących za Londyn. Hiszpanie zaczynają opowiadać o tym, jak rozpracowali Enigmę. Gdy nikt nie pilnuje, dlaczegóżby nie?

Od 25 lat nie wykorzystujemy najprostszych mechanizmów. Gdy władze Kazachstanu filmowymi freskami budują potęgę i dowartościowują swój naród, gdy Rosja rozgrywa swoje interesy poprzez superprodukcję „1612” przedstawiającą hordy Polaków, Niemcy „Walkirią” zaciemniają obraz ostatniej wojny, sytuując się po stronie ofiar, Polski Instytut Sztuki Filmowej z naszych podatków finansuje obraz o tym, jak w Polsce morderczy, źli, głupi, napici Polacy przesłuchują talibów.

Od 25 lat wstydzimy się, nie wierzymy w siebie. Media przekonują nas, że niewiele albo wręcz nic nie potrafimy. Że niewiele mamy do pokazania. Barack Obama mówił pod Bramą Brandenburską, że to Niemcy obalili komunizm kilofami niszcząc Mur Berliński. Wspierani przez Gorbaczowa i jego pierestrojkę. Ani słowa o Wałęsie, o Solidarności, o Polsce. Bez najmniejszej polskiej reakcji. Inni widzą nas tak, jak my sami siebie widzimy.

Od 25 lat sycimy polskie kompleksy. Jeśli sami nie lubimy tego kraju, jak możemy innych przekonać do tego, że warto tu przyjechać. I właściwie – po co? Aby zobaczyć nieudolnego premiera? Aby telepać się po niedokończonych drogach? Aby obcować z krętaczami, kłamcami, oszustami? Aby na stadionie zostać zwyzywanym przez rasistów? Aby wrócić w trumnie?

Od 25 lat nie wskazano jednego podmiotu odpowiedzialnego za promocję Polski. W innych krajach najczęściej jest to urząd Prezydenta. Z jasnym przekazem, jaki ma być kraj. Jaka ma być jego opowieść, jaka narracja. Gdy nie opowiadamy o sobie sami, inni robią to za nas.

Eryk Mistewicz