„Sypiając ze smartfonem”, Uważam Rze

26/2012

Gdy niektóre kobiety, budząc się, szperają w swych smartfonach, inne przytulają się do ukochanego. Które są szczęśliwsze?

Porażający widok kolejowego peronu w świecie szybkich technologii, choć nie w Japonii przecież, lecz w południowej Europie: połowa oczekujących na pociąg zatopiona jest w smartfonach. Czegoś tam szuka. Z kimś rozmawia. Kogoś podgląda. O czymś marzy.

Już dla połowy Francuzów ostatnią rzeczą, którą robią przed zaśnięciem, i pierwszą tuż po przebudzeniu jest sięgnięcie po smartfon.

Wpatrują się w niewielki, choć coraz lepszej jakości ekran. Tam jest ich świat.

Tam kierują swój dotyk. Klikają ikonki. Przeciągają aplikacje. Tam jest ich czułość. Z czułością, co chwilę, gładzą ekran.

Tam są wiadomości. Nie potrzebują gazet, telewizji, nie mówiąc o portalach informacyjnych – śmietnikach pełnych szlamu. Dzięki prostym aplikacjom sami dla siebie są wydawcami własnych serwisów, własnych gazet. Definiują, czego od świata potrzebują, jakie wieści są dla nich użyteczne. Z systemu wciskania im informacji przechodzą do pozyskiwania ich świadomie. Wystarczy jeden przycisk na smartfonie i wiedzą już wszystko.

Tam są ich relacje. Rodzina. Przyjaciele. Znajomi. Dziesiątki, setki tysięcy znajomych, których już polubili i których jeszcze polubią, a którzy wpisują na Facebooku niewyszukaną może refleksję o tym, że przygniata ich ta pogoda, a faceci, wszyscy faceci, są tak straszliwie beznadziejni. W Instagram publikują zdjęcia swoich psów. W Endomondo informują, ile kilometrów dziś przebiegli. W Hipstamatic, jak patrzą na świat, nakładając na tenże świat różnobarwne filtry.

Już nie rozglądają się wokół, wszystko jest przecież w smartfonach.

Tam są ich lektury. Rozpoczynane i nigdy niedokończone książki. Przerzucane pomiędzy wieloma nośnikami, iPadami, iPhone’ami, Kindlami. Zawsze, na każdym pudełku, zsynchronizowane, czekające na nich na tej stronie, na której porzucili lekturę. Bo za długa, za trudna, bo nieuzupełniona ciekawym linkiem do kliknięcia, bez ciekawego wideo na portalu YouTube, bo nudna.

Tam jest ich muzyka. Cała biblioteka muzyczna świata. Dzięki stałej aktualizacji wiedzą, jakich piosenek słuchają ich przyjaciele. Setki, tysiące, dziesiątki tysięcy przyjaciół, którzy wciąż polecają nową muzykę. A dzięki odkrywanej muzyce poznają dziesiątki, setki tysięcy kolejnych, nowych przyjaciół.

Nie patrzą na innych. Pochyleni, jakby skuleni w sobie. Ze wzrokiem wbitym w smartfon. I palcami gładzącymi ekran.

Tam są ich wiadomości tekstowe. Coraz krótsze, bo na nic już przecież nie mają czasu. Dzięki 140 znakom, wiadomości krótszej niż SMS, dowiadują się, co właśnie się stało.

Tam są ich plany wysiłkowe, rekomendacje od pań dietetyk, pomiary ciśnienia, wagi, pracy serca. W „świecie podłączonym” ich waga łazienkowa automatycznie łączy się ze smartfonem, aktualizując dane.

Tam są ich emocje. Ich uczucia. Ich związki. Tam umiejscowione są ich dowody na to, że nie żyją w społecznej pustce, że nie doświadczają tak dogłębnie uderzającej samotności.

Gdy niektóre kobiety budząc się, szukają czegoś w swych smartfonach, inne przytulają się do ukochanego. Które są szczęśliwsze?

Eryk Mistewicz

Nowe Media – kwartalnik pod red. Eryka Mistewicza Wydawnictwo Operon, 2012