3/2012
Pierwszego dnia opowieści Ryszarda Kalisza będą zatrzymywały uwagę trójki ludzi, po miesiącu trzech tysięcy, po roku być może nawet pół miliona
Magiczna godzina 19.30 zastąpiona zostanie magiczną godziną 22.22. O tej porze Ryszard Kalisz niezależnie od swego stanu i miejsca, w którym się znajduje, włączy swoją komórkę (wyposażoną, jak większość sprzedawanych dziś telefonów, w opcję umożliwiającą transmisję obrazu) i podsumuje dzień. Na bankiecie lub w stanie ostrej niedyspozycji włączy komórkę i pokaże świat oraz ludzi wokół: ot, choćby byłego premiera opowiadającego dowcipy, piękne kobiety i książki, na które ma ochotę.
Jeszcze dziesięć lat temu próba ominięcia masowych mediów i tworzenia przez Ryszarda Kalisza własnego kanału komunikacji to było science fiction. Polityk, którego nie było w „Wiadomościach” o godz. 19.30, po prostu nie istniał.
Dziś żyjemy w świecie zmiany, jakiej komunikacja masowa nie doświadczyła od momentu wynalezienia druku. Tak, to najpoważniejsza przemiana od czasów Gutenberga. Ani wynalezienie radia, ani stworzenie telewizji nie złamało bowiem głównej zasady komunikacji masowej – jednostronnego podawania informacji: po jednej stronie dziennikarz (polityk, ekspert, reklama produktu), po drugiej odbiorca (czytelnik, słuchacz, widz, wyborca, konsument).
Zajmując się innowacyjnymi projektami w ekosystemie nowych mediów obserwuję, jak stary model wali się w gruzy. Peter Levin i Mehret Mandefro w „Foreign Affairs” nazywają Internet ósmym kontynentem. Sieć łączy ludzi bez ośrodków centralnych, bez przemożnej kontroli kanałów komunikacyjnych, sprzeniewierzając się dotychczasowym zasadom, w tym regule: „Ja mówię, ty słuchasz”.
Nikt już nie czeka na wczorajszą gazetę. Największe kanały telewizyjne tracą udziały w rynku. Coraz mniej ludzi spędza czas z telewizjami informacyjnymi. Inaczej poszukujemy informacji, inaczej czytamy, opanowujemy natłok wiadomości, wykorzystując choćby sieci społecznościowe. Co ciekawe, nie dotyczy to już tylko licealistów, ale też 30- czy 40-latków niezainteresowanych światem dużych, jednokierunkowych mediów, jedynie mówiących i pouczających. Odbiorcy chcą być aktywnymi, a nie jedynie biernymi konsumentami mediów.
Projekty, przy których pracuję, zamiast podawać ludziom informacje, raczej tworzą miejsca, gdzie ludzie mogą sami je sobie przekazywać.
Ryszard Kalisz ma szansę zbudować swój kanał, w którym podsumuje dzień o godzinie 22.22. Jeśli – rzecz jasna – zechce zasmakować tego świata. Dużo będzie zależało od jego systematyczności, pasji budowania relacji, chęci dzielenia się. I umiejętności niezrażania się, że na początku obraz z jego streamingu wideo (bezpośredniej transmisji z jego telefonu) będą obserwowały trzy osoby, po tygodniu 300, po miesiącu 3 tys., po kwartale 30 tys., po roku zaś – jeśli będzie w tym dobry – 300 tys., a może i pół miliona. Liczba odbiorców w aplikacjach typu Twitter na smartfonach przyrasta w postępie geometrycznym.
Dziś już 62 prezydentów i premierów z 49 krajów jest na Twitterze. Niegdyś polityk nie istniał bez telewizji, dziś jest już nie do wyobrażenia, aby nie miał profilu na tym portalu społecznościowym.
Ale dlaczego akurat Ryszard Kalisz? Dlaczego jego opowieść „video live” o godz. 22.22 o najważniejszych wydarzeniach dnia miałaby być ciekawa? Dlaczego to on może stworzyć dobry kanał referencyjny?
Odpowiedź jest prosta: Ryszard Kalisz jest – w świecie absolutnej medialnej przewidywalności – czule nieprzewidywalny.
Wystarczy rzut oka na listę gości spierających się wieczorem w studiach telewizyjnych, aby wiedzieć, czy musimy oglądać program, w którym występują. Wiadomo, co wyniknie z „debaty” Andrzeja Halickiego z Adamem Hofmanem, Julii Pitery z Ryszardem Czarneckim. Absolutnie nic. Niezależnie od stacji telewizyjnej i „tematów dnia”. Każdy jest w stanie przewidzieć przebieg rozmowy w składzie: Michał Kamiński, Waldemar Kuczyński, Antoni Dudek. Zarówno słowa rozmówców, jak i prowadzącego.
A Ryszard Kalisz jest nieprzewidywalny. Samodzielność finansowa plus otwartość umysłu skutkują niezależnością myśli, co w skoszarowanej polskiej polityce jest dziś niesłychaną rzadkością.
Co ciekawe, Ryszard Kalisz do streamingu live codziennie o godz. 22.22, do uruchomienia „swojej telewizji” nie potrzebuje żadnych koncesji, wielkich pieniędzy, studiów, satelitów… Wyjmuje telefon punktualnie o godz. 22.22 i – niezależnie od stanu swego ciała i umysłu – mówi o mijającym dniu, nadając na żywo do wszystkich, którzy chcą go dzięki aplikacji i coraz tańszemu iPhone’owi odbierać.
Pytanie: co będzie jutro mainstreamem mediów? Czy rząd dusz nadal sprawować będą pobratymcy Gutenberga i Teda Turnera z CNN, czy może jednak już dzieci Steve’a Jobsa w świecie, gdzie telewizja stawać się będzie już tylko jedną z aplikacji internetowych?
Eryk Mistewicz
Autor jest konsultantem politycznym, współautorem „Anatomii władzy”, autorem wydanej ostatnio książki „Marketing narracyjny”.