„Eryk Mistewicz o jutrzejszym starciu Balcerowicz-Rostowski”, wPolityce.pl

19.03.2011 r. 

Przed nami telewizyjna debata mimo, że wszystkie decyzje w sprawie OFE już, wydaje się, zapadły. Po co więc ta debata?

Eryk Mistewicz (konsultant polityczny, autor strategii marketingu narracyjnego): Najbardziej oczywista odpowiedź: aby nikt nie zarzucił, że Platforma nie rozmawia z oponentami, że nie wykazuje się odwagą. Wręcz przeciwnie: jest otwarta na najbardziej zagorzałych przeciwników jej koncepcji. Debata służy komunikacji, nie wypracowaniu decyzji.

Element kampanii wyborczej?

Moim zdaniem, nie. I to nie dlatego, że do kampanii partie nie są jeszcze pozbierane. Gdyby wybory były za tydzień czy dwa, debata rzeczywiście mogłaby wpłynąć na wynik PO. Perspektywa czasowa jest jednak inna i, zakładając że w trakcie debaty nie przydarzy się absolutny kataklizm, wpływ ten nie będzie duży albo wręcz nie będzie go w ogóle.

Kto wygra poniedziałkową debatę o OFE, Leszek Balcerowicz czy Jacek Rostowski? Wygrają sztuczki, gierki czy możemy liczyć na poważną rozmowę?

Wygrają – jak zawsze w przypadku telewizyjnych debat – przede wszystkim transmitujące stacje TV. Jednak pod warunkiem, że wiedzą jak wyprodukować dobre, ciekawe show. Komercyjne stacje informacyjne mają doświadczenie gwarantujące sukces.  Potrafią przez kilka dni nakręcać zainteresowanie. Dysponują też bardziej aktywną widownią.

Debatę pokaże jednak nie TVN24, ale TVP1.

I wielka szkoda. Widzami TVN24 są ludzie bardziej od widzów TVP1 lubiący dzielić się z innymi, dyskutowania, komentowania, są aktywni w przekonywaniu innych do tego, co obejrzeli. Widownia TVP jest o wiele gorzej sprofilowana. Masowa, lecz mniej aktywna. Uważam też, że o wiele gorzej przyjmowany może też być przez widzów TVP Leszek Balcerowicz. Widownia TVN24 profesora by wielbiła, gdy tymczasem widzowie TVP kojarzą tego polityka raczej z początków transformacji; z reform, na których zyskali mniej niż widzowie TVN24. Przeprowadzenie debaty w TVP będzie już od początku faworyzować minimalnie ministra Rostowskiego.

Czy w ogóle możemy liczyć na merytoryczną rozmowę?

W debatach wygrywa lepsza strategia komunikacyjna, na drugim miejscu jest przygotowanie.

A więc merytoryka.

Nie, mówiąc o przygotowaniu myślę o jeszcze o czymś innym. Merytoryka ważna jest na tyle, na ile uczestnik debaty nie polegnie pod szczegółowymi pytaniami. Jeśli odpowie poprawnie na trudne pytanie, ale będzie przy tym się gubił, będzie kluczył, chciał wszystko dokładnie wytłumaczyć, i tak w opinii widzów przegra. Nie wiedział, wił się, miał coś do ukrycia.

Wygra więc ten, kto zachowa zimną krew do końca? Jak na bokserskim ringu?

Nie lubię takich porównań. Mówimy o – przynajmniej w założeniach – ciekawym widowisku politycznym. Widownia czeka na show, na pokaz zdolności komunikacyjnych. Z badań wynika, że widz zasiada przed telewizorem i ogląda debaty nie po to, aby czegokolwiek się dowiedzieć, ale aby upewnić się w swoich sądach. Przy okazji, chce dowiedzieć, jak sobie poradzi jego faworyt w zwarciu z tym drugim, choć już przecież wie, że jego faworyt wygra. Będzie wyszukiwał na to dowodów w trakcie debaty i po jej zakończeniu .

A co z tymi widzami, którzy nie mają swoich faworytów?

To już zadanie dla stacji telewizyjnych czy szerzej dla mediów. To przecież, na co zwracam uwagę, także ich debata. Przed nimi stoi zadanie przyciągnięcia tych, którzy w ogóle nie rozumieją, o co chodzi w OFE. Nie będzie to łatwe, bo przecież duża część energii ostatnich tygodni kierowana jest na „zamulenie” istoty sporu w tej sprawie w percepcji społecznej.

Zadaniem mediów, szczególnie stacji telewizyjnych jest także przyciągnięcie widzów, którzy ogólnie nie wierzą politykom, polityki nie rozumieją, choć na niej się znają. Następnego dnia po debacie chcą mieć szansę rozmowy ze znajomymi z pracy na wspólny temat – i dlatego ją obejrzą. Nie chcą czuć się tak, jak czuje się człowiek, który nie obejrzał filmu, o którym mówią wszyscy wokół. Oczywiście, o ile uda się mediom wywołać wrażenie, że warto, bo czeka nas ciekawe show dotyczące naszej przyszłości.

„Anatomii władzy” mówi Pan o technikach organizacji debat. Ale teraz sam Pan zwraca uwagę na fakt, że to widowisko będzie dotyczyło naszej przyszłości, zabezpieczenia przyszłości milionów Polaków na przyszłość. A to poważna sprawa.

Bardzo poważna, mimo deficytu powagi na którą cierpi dziś polska, choć nie tylko polska, polityka. I dlatego właśnie, że zmiany w zabezpieczeniu emerytalnym są tak poważne, decyzje te powinny zostać opowiedziane – zrozumiałym językiem, z przekonaniem. Nie ma już dziś polityki uprawianej w społecznej pustce, ustaleń w zadymionych pomieszczeniach i realizacji wytycznych.

Ludzie, odbiorcy, wyborcy, domagają się wiedzy o przyjmowanych rozwiązaniach, o powodach takiej czy innej decyzji, na takim poziomie percepcji, na jakim mogą to przyjąć. Politycy, jeśli chcą wygrywać, uczą się omijania pośredników informacji, ekspertów, różnorodnych lobbies i grup interesów. Uczą się docierać do widzów i wyborców z informacjami o swoich pracach i swoich planach.

Nie wystarczą już rzecznicy prasowi i publikowanie programów czy reklam. Czasami nadchodzi czas zwarcia twarzą w twarz. Wówczas wygrywają przygotowane opowieści. Na pewno takie wydarzenie medialne, jak to, które przed nami, może wygenerować dobrą, bo komentowaną później, historię.

(not.Slt)