15 maja 2011 r.
Rozmowa z Erykiem Mistewiczem
wPolityce.pl: Na Twitterze i na antenie TVN 24 mówił Pan dziś o tornado, które przeszło dziś przez Francję. Tornado wywracające francuską politykę. W ten sposób określa Pan zatrzymanie w Nowym Jorku Dominique Strauss-Kahna, szefa Międzynarodowego Funduszu Walutowego i jednego z kontrkandydatów Nicolasa Sarkozyego w nadchodzących wyborach prezydenckich.
Eryk Mistewicz (konsultant polityczny, twórca strategii marketingu narracyjnego): Dominique Strauss-Kahn był dopiero potencjalnym kandydatem w wyborach prezydenckich, których pierwszą turę ogłoszono już na 22 kwietnia, drugą na 6 maja 2012. Ale mimo że nie zgłosił się, był jedyną nadzieją obozu „antySarko” na pokonanie Sarkozyego. Co więcej, DSK był jedynym kandydatem lewicy, który dawał pewność pokonania Nicolasa Sarkozyego i Marine Le Pen, nowej przewodniczącej Frontu Narodowego, której wzrost w sondażach tak bardzo niedawno niepokoił.
Dominique Strauss-Kahn już raz stawiał się do rywalizacji prezydenckiej, w 2006 r. Wtedy jednak socjaliści wybrali Segolene Royal. Co było dalej, wiadomo, przegrała. Ale też po wyborach Nicolas Sarkozy pamiętał o DSK. Krytycy oczywiście mówili, że „podbierał” lewicy jej „ikony”. Tak jak rekomendował Bernarda Kouchnera do MSZ, tak rekomendował i zabiegał o miejsce dla DSK w MFW. Także Polska na prośbę Sarkozyego poparła DSK do MFW. „Ikona lewicy” trafiła do MFW.
Sarkozy jest mistrzem podbierania polityków z innych partii, to wiadomo. W starciu z DSK miałby jednak być może szanse?
Pokazują to sondaże, bardzo dokładne, wykonane o wiele sumienniej niż te, z którymi mamy do czynienia w Polsce. Ostatni sondaż wykonano jeszcze przed „aferą Porsche”, gdy sfotografowano DSK „ikonę lewicy” wysiadającego z luksusowego Porsche należącego do jego doradcy medialnego, co samo w sobie stało się na parę dni jedynym właściwie tematem politycznym mediów we Francji. Sondaż też przeprowadzono przed wydarzeniach w nowojorskim Sofitelu. W tych badaniach DSK bije Sarkozyego w drugiej turze wyborów prezydenckich 65:35. Jak nikt inny.
Mówi Pan o całkowitym wyeliminowaniu Dominique Strauss-Kahna z gry o prezydenturę. A może podniesie się, choćby dzięki najlepszym, najdroższym adwokatom?
Tak było przy poprzedniej aferze, z Węgierką pracującą w MFW, romansem i gigantyczną odprawą. Nie przeszkodziłby mu incydent uwieczniony przez fotografów, w końcu Porsche z kandydatem lewicy od razu był porównywany do „wielkiego świata” Sarkozyego i jego wieczorem w Fouquet’cie po wygranych wyborach prezydenckich. Ale co przystoi prawicy, jeśli chodzi o obnoszenie się z bogactwem, to już na lewicy nie uchodzi. I na odwrót, większe jest przyzwolenie na zachowania w sferze obyczajowej dla reprezentantów lewicy, niż dla ludzi prawicy. Z jednym wszakże zastrzeżeniem, w przypadku wydarzeń w nowojorskim Sofitelu mówimy o zgłoszeniu gwałtu.
Nawet jeśli już podniosły się głosy lewicowych mediów wietrzących tu spisek, wskazujących że tuż po zatrzymaniu DSK pierwszy poinformował o tym zdarzeniu na Twitterze jeden z członków sztabu młodzieżówki UMP, partii Sarkozyego, a spopularyzował mój kolega odpowiedzialny za komunikację UMP w Internecie i prowadzący dziś bardzo ciekawe projekty w Europie Wschodniej, Arnaud Dassier, to trudno będzie narzucić socjalistom kontr-narrację odwracającą percepcję wydarzenia. Choć oczywiście zdziwiłbym się, gdyby lewica nie próbowała, nie podejmowała prób.
Sprawa jest tym razem zbyt poważna, silnie odbiera wiarygodność i powagę. Kandydatura DSK jest nie do obrony z czego zdawać sobie sprawę zaczynają wszyscy. Szefowa Partii Socjalistycznej już zwołuje radę polityczną. Nawet gdyby sądy kolejnych instancji uniewinniały DSK, to pamiętajmy, że mówimy o wiarygodności niezbędnej do odniesienia sukcesu w polityce, w bardzo trudnych warunkach, przy doświadczanym głębokim kryzysie francuskiej lewicy.
Wybory prezydenckie we Francji już za rok. Może to wystarczy, aby wskazać innego kandydata lewicy?
Wątpię. Niestety lewica francuska doświadcza wiele problemów na raz. To problem z ideą, z przekazem, z tym, co tak właściwie ma do zaproponowania wyborcom. Traf chciał, że o tym właśnie napisałem kilka dni temu w artykule, który pojawi się w poniedziałek w tygodniku „Uważam Rze” porównując po trosze lewicę we Francji i jej problemy, do tego co dzieje się z lewicą w Polsce. Lewica we Francji nie wie, jak przekonać wyborców, kwestii ideowych nie potrafi zawłaszczyć dla siebie i ciekawie opowiedzieć. Ale nie ma też liderów, a to w tak bardzo personalizowanej polityce jest dziś niezbędne.
Segolene Royal, kontrkandydatka Sarkozyego z ostatnich wyborów, nie ma szans?
Słuchałem ją w niedzielny poranek w Europe 1, po wybuchu sprawy DSK zachowała wielką kulturę. Prosiła, aby uszanować uczucia rodziny DSK, co się może podobać. Ale jednocześnie walczy od kilku już lat o pozycję wewnątrz Partii Socjalistycznej. I przegrywa. Kierownictwo partii objęła Martine Aubry. Panie wzięły się dosyć ostro za postponowanie wzajemne. Martine Aubry to wizerunkowa katastrofa, ale dzierży dziś władzę na lewicy. Royal ma niewiele szans także dlatego, że przeciw niej, w rywalizacji o prymat w Partii Socjalistycznej wystąpił jej długoletni partner życiowy, sekretarz generalny Francois Hollande. Ich dzieci albo proszą poprzez dziennikarzy, aby rodzice się publicznie nie bili o przywództwo na lewicy, albo żeby jedno z nich ustąpiło. To także fascynująca opowieść, która wszakże nie buduje ani pozycji Royal ani Hollande.
Twarde dane pokazują szanse na lewicy. Najnowszy sondaż IFOP, jeszcze przed wyeliminowaniem DSK, z ostatniego tygodnia, i pytanie o to kto powinien być kandydatem lewicy na 2012. Odpowiedź: DSK 37%, Hollande 22%, Aubry 18%, Royal 12%. Tam naprawdę, poza DSK, nie ma nikogo innego. Oczywiście, ktoś będzie wskazany do reprezentowania Partii Socjalistycznej w wyborach 2012. Ale moim zdaniem, bez szans wejścia do drugiej tury. Dzisiejszy dzień sprawia, że najbardziej realny scenariusz dla Francji 2012 to druga tura, w której stają naprzeciw siebie Nicolas Sarkozy i Marine Le Pen.
Trochę więc deja vu?
Tak. Przypomina to sytuację sprzed laty, gdy 22 kwietnia 2002 r. do drugiej tury wyborów prezydenckich weszli Jacques Chirac i Jean-Marie Le Pen. Dla Francuzów to był szok, wyeliminowano z tego wyścigu socjalistę Lionela Jospina. Dziś na lewicy nie ma jednak nikogo, kto mógłby zaburzyć ten scenariusz. Plus problemy lewicy z tożsamością, przekazem, wyborcami. Nie widzę, aby za rok kandydat Partii Socjalistycznej wszedł do drugiej tury.