„Snowden sprawił, że wracają dorożki”
Tygodnik Do Rzeczy

32/2014

Aby uniknąć przecieków przed spotkaniem ambasadorów Unii Europejskiej zrezygnowano z wysyłania e-maili. Unia wraca do papierowych listów dyplomatycznych.

W 75 rocznicę złamania Enigmy przez genialnych Polaków okazuje się, że wiara w skuteczne techniki kryptograficzne i sposoby gwarantujące tajemnicę korespondencji jest znowu nieuzasadniona.

Wracamy więc do pojedynczych egzemplarzy depesz z odręczną adnotacją osób zapoznających się z ich treścią.

Wracamy do rozmów dyplomatycznych w cztery oczy, na balkonie rezydencji, podczas spaceru na molo, w trakcie polowania.

Wracamy do gabinetów przed wejściem do których w szafkach deponujemy telefony i inne urządzenia elektroniczne.

Już wcześniej mieliśmy problem z automatyczną analizą danych. Ich ilość przyrasta bardziej, niż zdolność przetwarzania. Nie wiemy co jest ważne, systemy nie potrafią połączyć rozproszonych danych – pomyśleć za nas. Rośnie podatność na błędne decyzje.

Nikt jednak za nas myślał nie będzie. Wracać zaczynamy więc do notatników i odręcznych notatek. Map działań rozrysowywanych kolorowymi flamastrami na tablicach z papierowymi kartami. Poczciwy Moleskine – w górę, Prezi i systemy prezentacji danych – w dół. Ipad – co najwyżej jako wspomaganie.

Wśród intelektualnej elity do łask wraca tradycyjny poczciwy list. List pisany odręcznie. Piórem. Nie tekst, który wyszedł z drukarki, li tylko sygnowany. A tym bardziej nie list zeskanowany i przesłany mailem. Barbaria!

I nie tylko dlatego, że ktoś mógłby podejrzeć jego treść – Edward Snowden pokazał, że wszystko co wprowadzamy do sieci staje się własnością publiczną – ale także z szacunku dla odbiorcy. Z przekonania nadawcy i odbiorcy, że treść, jeśli jest dobra, nie straci w ciągu kilku dni na wartości. Słowo wręcz nabierze mocy!

Po zachłyśnięciu się technologią, szybkością, dostępnością, sianiem po świecie wszystkiego co mamy, i wszystkiego co wiemy, fotografowania, dygitalizowania, geolokalizowania, nadchodzi czas opamiętania. Zrozumienia wartości informacji.

Wbrew pozorom to nie dane są paliwem dzisiejszego świata, nie czysta informacja, lecz wiedza. W świecie nowych mediów najbardziej wartościowe i z czasem wyceniane najwyżej, nie są projekty oparte na algorytmach, technologiach dla technologii, automatycznej predykcji, lecz te operujące wiedzą o sposobach funkcjonowania mózgu, uwarunkowaniach kulturowych, relacjach, referencjach. Wiedzą o człowieku.

Decyzja powrotu Unii Europejskiej do papierowych listów dyplomatycznych pokazuje, że w naszej nieograniczonej fascynacji technologią zatoczyliśmy koło. I zaczynamy, mądrzej, od początku. Od człowieka.

Eryk Mistewicz