Tygodnik Do Rzeczy
17/2014
Pierwsze 25 lat budowania kapitalizmu kończymy nad wyraz uroczyście.
Po pierwsze, koncern Hewlett-Packard przyznaje się do wręczania w Polsce łapówek. Polskim urzędnikom wręczył 600 tys dolarów, ale wpłaca dobrowolną karę w Stanach Zjednoczonych, co zamyka sprawę.
Po drugie, szef regionalny koncernu Glaxo przyznaje w BBC, że w Polsce płaci po 5 złotych lekarzom wypisującym recepty na Seretide. Wcześniejsza afera korupcyjna dotknęła Glaxo w Chinach.
Po trzecie, prokuratura wszczyna postępowanie w sprawie korumpowania dyrektorów szkół i nauczycieli – urzędników państwowych – przez dwie firmy wydające podręczniki; nauczyciele wskazywali uczniom podręczniki określonych wydawców w zamian za „fanty”, korzyści majątkowe, także w gotówce.
Pierwsze 25 lat wolności to „rozruchowe” fortuny, pierwsze miliony, które muszą być „zorganizowane” i pokolenie, które musi „odreagować” lata szarzyzny. To osłabienie do maksimum państwa. Osłabienie władzy. To złamanie podstawowych zasad: zabudowywanie miast, sprzedaż lub oddawanie za nic przestrzeni miejskiej, przyzwolenie na korupcję. I wyśmianie, zdewastowanie wszelkich autorytetów.
Pierwsze 25 lat to zanegowanie reguł: przepuszczania starszych, ustępowania miejsca kobietom ciężarnym, wychodzenia z przedziału, jeśli chcemy porozmawiać przez telefon. To wykształcenie dzieci, które nie stawiają kropek i przecinków. W ich zeszytach ćwiczeń są bowiem już tylko miejsca na wpisanie brakujących wyrazów. I postawione już i przecinki i kropki.
Pierwsze 25 lat to kilometry autostrad obudowanych szkieletowymi tunelami, na projekty unijne trwające po dwa lata, tylko do ich rozliczenia. Równocześnie nie powstały jednak w Polsce żadne projekty nowych mediów, którymi moglibyśmy pochwalić się w świecie.
Relacje międzyludzkie, wzajemny szacunek, kultura, uczciwość, poszanowanie praw słabszych, budowanie tego co trwałe. Tu – mam wrażenie – przegrywamy na całej linii. Hasztagiem „#25latWolnosci” najchętniej oznaczane są zdjęcia metalowej konstrukcji warszawskiej tęczy otoczonej metalowym ogrodzeniem z groźnym napisem: „Obiekt monitorowany”.
I nawet nie zbliżamy się do odpowiedzi na pytanie, jaka ma być Polska roku 2025 czy 2050.
Symboliczne, Hewlett-Packard, Glaxo i wydawcy edukacyjni w przeddzień obchodów – przepraszają. Sypią głowę popiołem. Możemy więc zacząć następne już bez obciążeń pierwszej ćwierci wieku wolności. A przynajmniej spróbować.
Eryk Mistewicz
Tekst ukazał się w nr.17/2014 tygodnika „Do Rzeczy”