Tygodnik Do Rzeczy
11/2014
Francją wstrząsnął nowy sondaż. Dominique Strauss-Kahn jest najbardziej oczekiwanym następcą prezydenta Francois Hollande’a. Wskazało na niego 56 proc. respondentów, podczas gdy na Alaina Juppe’a 53 proc., Nicolasa Sarkozy’ego – 49 proc. i szefa MSW Manuela Vallsa – 48 proc.
Wcześniej redakcja „Le Parisien” wychodziła z założenia, że seria katastrof wizerunkowych, oskarżeń o gwałt pokojówki nowojorskiego Sofitelu, uwikłań w sieć stręczycielską z hotelu Carlton sprawiła, że były szef MFW nie ma szans. Długo nie umieszczała go więc na liście potencjalnych kandydatów do Pałacu Elizejskiego.
Teraz to zrobiła i wszyscy mają problem. Dominiuje interpretacja, że Francja czeka dziś na magika, na człowieka siły i zdecydowania, który opowiada siebie przez pryzmat kompetencji i profesjonalizmu. Wszystko inne nie jest ważne. A już szczególnie mieszanie spraw prywatnych i publicznych. Zresztą Francuzi wiedzą, że pod tym względem wszyscy politycy są podobni.
Potwierdza to kolejny sondaż, dla „20 Minutes”. Wynika z niego, że 44 proc. pytanych widzi Dominique’a Strauss-Kahna jako idealnego następcę Pierre’a Moscoviciego na stanowisku ministra finansów. Christine Lagarde wskazało jedynie 24 proc. pytanych, a Martine Aubry 12 proc.
Za najodważniejszego prezydenta Francuzi uznali Nicolasa Sarkozyego (41 proc.). Francois Mitterranda wskazało 37 proc. pytanych, Jacques’a Chiraca 9 proc., a… Francois Hollande’a 8 proc.
Obecny prezydent jest najgorzej odbierany ze wszystkich dotychczasowych prezydentów, na wszystkich polach. Socjaliści rozglądają się dziś więc za kimś, kogo mogliby wystawić.
Ironią historii byłoby zwarcie w wyborach prezydenckich Straussa-Kahna z Sarkozym. Uśmiecham się na taką możliwość. W tych dniach uniewinniono mojego przyjaciela, Arnaud Dassier. Arnaud, szef kampanii internetowej Sarkozyego w 2007 r., jako pierwszy podał na Twitterze informację o zatrzymaniu DSK w Nowym Jorku. Od kilku już lat ciągnął się ten pierwszy proces dyfamacyjny na francuskim Twitterze. Teraz Arnaud, najlepszy dziś spec politycznego marketingu we Francji, został oczyszczony z zarzutów. I wraca do pracy.
A Twitter znów rozpolitykowany jest do granic możliwości. Pokazuje, że Francuzi zapomnieli już o przygodach DSK; wobec podbojów miłosnych Hollande’a także historie z życia prywatnego Sarkozy’ego przyblakły.
Francja czeka na męża stanu. Siłacza i magika. Niech robi co chce w życiu prywatnym, grunt żeby znał się na rzeczy i miał odwagę wprowadzania zmian niezbędnych dla Francji. Niekoniecznie – bo taki jest też przecież wybór – należąc do Frontu Narodowego.
Eryk Mistewicz
Tekst ukazał się w wyd. 11/2014 tygodnika „Do Rzeczy”