Tygodnik Do Rzeczy
41/2013
Mimo że wybory samorządowe odbędą się w listopadzie 2014 r., a więc dopiero za rok, już zgłaszają się chętni. Od czego ci, którzy chcą zostać prezydentami miast czy burmistrzami, powinni zacząć?
1. Opowiedz swoją historię. Opowiedz o swoim mieście, rodzicach, dzieciństwie, pierwszym seansie w kinie (już nieistniejącym), pierwszym meczu na miejskim stadionie (tam, gdzie dziś hipermarket). Jesteś stąd – opowiedz o tym. W najdrobniejszych szczegółach.
2. Stwórz własne narzędzia komunikacyjne. Twitter, Nasza klasa, Facebook, Google Plus, Instagram. W czasie, gdy gazety upadają a reporterzy dużych stacji telewizyjnych nie ruszają się poza Warszawę, możesz łatwo stworzyć własną gazetę, a nawet telewizję. Generuj informacje o zmianie, którą oferujesz miastu.
3. Wypisz się z partii. Na niewiele zda się ona w kampanii, niezbyt pomoże. A w świecie spadochroniarzy z dużych partii, twoich konkurentów, pięknie wybrzmi hasło: „Jan Kowalski – (tu nazwa miasta) to moja partia”.
4. Postaw na narzędzia twardej analizy. Zanim napiszesz do strategów wyborczych, zgromadź wyniki z twoich okręgów wyborczych z ostatnich dziesięcioleci. Przeanalizuj przepływy elektoratu. Wpisz się w oczekiwania największych grup, odpowiedz w swoim programie na ich potrzeby.
5. Opowiedz swój program. Nie zarzucaj faktami, lecz nadaj mu energetyczną narracje. Przekazuj opowieści o mieście, w którym chce się żyć, tworzyć, pracować, mieszkać; z którego nie chce się wyjeżdżać; o mieście szczególnym.
6. Nie zapominaj odpowiedzieć na pytanie: Kto ci w tym przeszkadza? Stwórz, wskaż, zdefiniuj swojego wroga. To pomoże ci zgromadzić sojuszników. Stosuj marketing narracyjny w praktyce. Zgromadź pełne dossier na temat. konkurentów. Oni gromadzą już wiedzę o tobie.
7. Gromadź sojuszników i zbieraj pieniądze. Harcerzy, emerytów, nauczycieli, lokalny biznes. Pracuj z ludźmi. Także w swojej komunikacji – pokazuj się wśród ludzi i z ludźmi. Ze swoją mądrą, uczciwą drużyną, w której każde nazwisko dobrze wybrzmiewa.
8. Dokładnie wczytaj się w limity wydatków. Graj tak czysto, jak to tylko jest możliwe. Także na przyszłość. Nie twórz pól nacisku na siebie w przyszłości. Nawet przez najbliższych, najbardziej – wydałoby się – zaufanych współpracowników.
9. Juliusz Cezar i Cyceron, a nawet Monteskiusz, są mądrzejsi od „House of Cards”. Kampania to nie wyścig chartów. Twój największy błąd to przekonanie, że kampanie wyborcze w Polsce niczym nie różnią się od amerykańskich. Różnią się. Wszystkim.
10. Zastanów się nad pre-kampanią. Budząc się tuż przed kampanią i dopiero wówczas wchodząc na plac boju, możesz co najwyżej modelowo przegrać.
Eryk Mistewicz
Tekst ukazał się w wyd. 41/2013 tygodnika „Do Rzeczy”.